Category Archives: Zamek w Książu

Ostatni turniej rycerski na Śląsku

Gdy Fryderyk Wilhelm III został w 1797 r. królem Prus, udał się niezwłocznie ze swoją małżonką, królową Luizą, w podróż przez swoje kraje, aby odebrać hołd od stanów i ludności.

Dwa lata później 18 sierpnia w południe para królewska przybyła do Książa, którego właścicielem był Reichsgraf Hans Heinrich VI von Hochberg. Nie szczędził on kosztów, aby pobyt królewskiej pary osobliwie i uroczyście urządzić.

Okolica przepełniona gośćmi

Siostrzenica doktora Krinisa, ówczesnego lekarza z Freiburga (Świebodzic), która przeżyła ten „dzień pełen blasku”, aż do późnego wieku opowiadała o tym swoim dzieciom i wnukom: „Przybyłam do Świebodzic z nadzieją, że dużo będzie do zobaczenia i gdy wujek miał wolny wieczór, szłam z nim do starego zamku, aby wszystkie przygotowania do przyjęcia króla Fryderyka Wilhelma III i jego żony Luizy obserwować – najpierw plac, który wyrównywano, potem salę posiedzeń dla rycerzy, staromodne, ale nowe i piękne krzesła, dzidy, flagi, a w końcu cały ubiór dla rycerzy –przyjemnie było nawet móc to dotykać”.

„Pod wieczór 19 VIII odbył się turniej, ostatni na Śląsku, przeprowadzony w duchu romantycznym, który w tym czasie wszystkie uczucia opanował, i z cała pompą, którą bogaty hrabia Hochberg swoim królewskim gościom ofiarował.

Świebodzice były w tym dniu przepełnione gośćmi. Wszystkie gospody zostały wyprzedane, liczni obcy byli umieszczeni w domach prywatnych.

Wczesnym  popołudniem tłumy ruszyły w stronę starego zamku. Ciąg wozów był długi na1 milę, potem szło się pieszo brzegiem rzeki Pełcznicy aż na plac turniejowy. Tysiące osób zajęło miejsce na trybunach, inni siedzieli na drzewach – wszyscy szukali jak najlepszego punktu do oglądania uroczystości.

Kwiat śląskiej arystokracji

Na wieży starego zamku jako strażnik stał giermek w zbroi blaszanej. Musiał dużo wytrzymać – nabawił się pęcherzy, dzień ten był bowiem bardzo gorący. Obok niego łopotał sztandar Hochbergów”.

Uczestnicy turnieju już rano przybyli do zamku, aby się przygotować. Świdnicka arystokracja była szczególnie licznie obecna, należało do niej siedmiu na dziewiętnastu uczestników. Chorążym był hrabia Huc von Bethusy auf Wziesko (dziś część Krzyżanowic), pierwszym sędzią był hrabia von Sandretzki na Langenbielau (Bielawa), drugim – hrabia Curt Heinrich von Kahlenberg na Eichler (Dąbrowa Bolesławiecka), trzecim – hrabia von Burghauss na Lassau (z Łażan).

Tajnym pisarzem był mandatariusz Kirstein, a heroldem koniuszy Köhler – obaj z państwa Książ. Obydwu ich otaczała  straż piesza i giermkowie.Herold był ubrany w barwy rodziny Hochbergów.

Rycerze zostali podzieleni na oddziały odróżniające się od siebie kolorami szat. Były to kostiumy pełne przepychu, które wykonano na podstawie wzorów z XVI wieku. Rycerze mieli na sobie stroje z czasów Karola V i Franciszka I, a na głowach aksamitne birety w przydzielonych im wcześniej kolorach, zwieńczone sześcioma strusimi piórami. Ubiór każdego rycerza miał kosztować 500 talarów. Cudownie było patrzeć na 16 rycerzy ze swoimi giermkami, którzy nosili kolory swoich panów.

Pierwszą czwórkę tworzyli hrabia Heinrich zu Stolberg-Wernigerode, pan von Mutius na Bertelsdorf (Uniegoszcz), hrabia von Malzahn na Breza (Brzeziny) i Freiherr von Richthofen na Barzdorf (Niedźwiedzice).

W drugim szeregu byli Freiherr von Richthofen na Kohlhöhe (Goczałków), pan von Tschirsky na Domanie (Domanice), panowie von Zedlitz-Trützschler na Frauenhain (Chwałów) i hrabia von Nostitz na Zobten przy Löwenberg (Sobota).

W trzeciej rzędzie stali pan von Mutius na Altwasser (Stary Zdrój),  pan  von Röhl na Reichen (Zadroże-Brzeżany?), hrabia von Malzahn na Lissa (Leśnica) i pan von Zedlitz na Teichenan (Bagieniec).

Czwartą linię tworzyli Freiherr von Czettritz na Schwarzwaldau (Czarny Bór),  hrabia von Matuschka na Arrnsdorf (Miłków), pan von Schulz na Mahlen (Malin) i pan von Tempsky na Ottendorf (Ocice).

Dzień pełen blasku

W południe o godzinie 13 para królewska w towarzystwie brata króla, księcia Henryka, przybyła do Książa na obiad. O 16 wszyscy udali się na Vorsteburg (Stary Zamek).

Około godziny 18 zajechały pierwsze wozy, pilnie obserwowane przez zgromadzonych. Królowa pojawiła się na dziedzińcu zamkowym w eskorcie 16 rycerzy zakutych w efektowne i błyszczące zbroje.

„Po zawołaniu wartownika na wieży: „idą”, ożywili się wszyscy. Obejrzałam sobie tylko 2 pierwsze wozy, właściwie nie wozy, tylko piękną, dobrą królową Luizę – włosy miała płasko z przedziałkiem uczesane, loki na ramieniu, niedługie, mały srebrny diadem na czole aż pod loki, suknię wysoko pod szyją zapięta i obraz króla zawieszony na sznurku. Królowa nosiła białą suknię jedwabną przetykaną srebrem, rękawiczki bez palców, wokół szyi koronkę jako kołnierz, białą halkę, w ręku wachlarz.

W masie obserwujących wszystkie damy nosiły małe słoneczne parasole, jako nowomodne, ale zobaczywszy mały wachlarz królowej parasole pozamykały. Królowa wokół skłaniała głowę z pozdrowieniami.

Drugą parę stanowił król Friedrich Wilhelm III i pani hrabina Hochberg. Towarzyszyła im duża liczba znakomitych dam i panów, którzy kierowani byli schodami do góry, a ich poddani zajęli miejsca niżej.

W tej gromadzie królowa była najpiękniejsza, najbardziej bezpretensjonalna, najgrzeczniejsza i także najweselsza.

Pani pastorowa Meisner z Roztoki na życzenie pani hrabiny pomagała przy gościnie. Zanim zaczął się turniej, królowa odwróciła się i zobaczyła wśród widzów panią pastorową, pozdrowiła ją i skłoniła jej się tak przyjaźnie, że wszyscy, którzy to obserwowali, dziwili się, komu się to pozdrowienie należało.

Turniej

Gdy hejnalista (na Burgfried) dojrzał pierwsze wozy, zatrąbił na „alarm”. Jak tylko goście zajęli miejsca, opadł most zwodzony i herold w towarzystwie trębaczy wyjechał na koniu z zamku, aby zbadać, kim są „przybyli obcy”. Potem wrócił na zamek i złożył meldunek chorążemu. Ten w towarzystwie rycerzy konno podjechał przed królewski balkon i prosił w najserdeczniejszej mowie rycerskiej o łaskę, aby rycerze dla potwierdzenia swojej radości z okazji obecności ukochanej pary królewskiej mogli zrobić „Ringelstechen” (karuzel), czyli popisy we władaniu bronią oraz jeździectwie. Naturalnie słów nie rozumiałam, ale widzę, jak królowa trzymając króla za rękę i pochylając się dała pozwolenie.”

Teraz zwrócił się chorąży z krótką przemową do pary królewskiej, do rycerzy, do sędziów walki i do widzów. Potem rycerze – prowadzeni przez chorążego, który niósł królewski sztandar – rozpoczęli uroczysty pochód. Według starego zwyczaju chorąży osadził sztandar przed królewskim balkonem.

Na środku był duży czworokątny plac, a po każdej jego stronie małe ogrodzenie, przez co utworzyły się cztery narożniki, które służyły do odkładania złamanych dzid. W jednym znajdowały się dzidy zapasowe.

Rycerze musieli swoje zadanie wykonać częściowo dzidą, częściowo mieczem. Do tego ustawiono różne figury, a pośrodku stał herold otoczony trębaczami i doboszami, który musiał obserwować rycerzy.

Podczas galopu należało starym zwyczajem i porządkiem z postaci kobiecej żgnąć dzidą wieniec, z niedźwiedzia i syren – pierścień, w końcu figurze Murzyna obciąć mieczem głowę. Muzyka i chóry towarzyszyły tej imprezie.

Najpierw rycerze przejechali konno do środka ogrodzonego placu, który z czterech stron miał miejsce, aby wjechać i wyjechać konno.

Wszyscy najpierw przed królewską parą salutowali – piorunem szybko z wyciągniętą dzidą jadąc wokół dziedzińca. Baron Czettritz miał wianek na swojej dzidzie, i tak wszyscy coś mieli.  Gdy gra się zakończyła, pojawił się znów herold i wskazał, kto był szczęśliwym rycerzem. Był to baron Czettritz z Schwarzwaldau. Myślę, że zdobył wszystkie 4 wianki.

Czterej szczęśliwcy

Zwycięzcami byli rycerze: Czettritz, Malzahn, Tschirski, Tempsky. W nagrodę otrzymali z rąk królowej medale wybite z okazji turnieju z popiersiem pary królewskiej w tradycyjnym stroju i napisem Vorstenburg, den XIX August MDCCC.  Ci czterej szczęśliwi rycerze podeszli do pary królewskiej. Wspaniale wyglądało, jak baron Czettritz zgiął kolano i całował suknię królowej, która przyjaźnie ręką suknię odsunęła i prawą rękę do pocałunku podała i w tym samym momencie złoty medalion na łańcuchu zawiesiła. Von Maltzanowi zawiesiła złoty medal na czarnej wstędze, trzeciemu przypięła medal igłą, a czwartemu tylko podała rękę. Podczas tej sceny panowała wzruszająca uroczysta cisza.

Para królewska pozostała w starym zamku aż do zapadnięcia zmroku, podziwiając ruiny w ciepłym wieczornym oświetleniu i uczestnicząc w bankiecie. Pozostali goście po turnieju poszli za chorążym do zamku, gdzie na moście zwodzonym rycerze stali w szpalerze z uniesionymi w górę lancami.

Kuzyn nie do użycia

Zakończeniem uroczystości był bal w zamku Książ w Sali Maksymiliana. Do tego oświetlono 3 piętra budynku z pięcioma rzędami okien, obydwie galerie wieży i park. Przedstawiało to wspaniały widok. Na balu pozostali też rycerze w starych kostiumach.

Młody leśniczy we wspaniałym uniformie, krewny naszej „opowiadającej”, któremu się królowa podobała, konfabulował już przed tą zabawą, że zatańczy z królową. Starsi panowie wzięli mu to za złe, ale on powiedział, że jest to jednak możliwe. To powiedziawszy kuzyn ustawił się w kręgu, który tworzył się wokół tańczących.

Królowa szła z hrabią Hochbergiem pierwszy raz dookoła, potem z innymi panami – i rzeczywiście przyszła także do leśniczego i też zrobiła z nim jedną rundę wokół sali. To szczęście zrobiło go zarozumiałym, ze szczęścia zrobił się nie do użycia dla kręgu towarzystwa i odjechał wcześniej. Już nigdy o nim nie słyszałam”.

Na chwilę przed turniejem narodów

Na drugi dzień rano, w środę 20 sierpnia, królowa Luiza wyjechała do Andersach do kamieniołomów (skały Andersach-Weckelsdorf) i wróciła wieczorem na zamek w Książu. Kolejnego dnia królewska para kontynuowała swoją podróż do Glatz przez Świebodzice.

Jeszcze inna osoba opisała swe wspomnienia z turnieju – poeta ludowy Georg Gustaw Fülleborn. Jeden z jego wierszy (napisany gwarą) był odczytany z okazji przybycia królowej, drugi opisuje turniej rycerski.

O tym wydarzeniu pamiętano jeszcze 110 lat później, kiedy to księcia Hansa Heinricha XV uhonorowano stanowiskiem prezesa Union-Clubu w Berlinie – jednej z największych europejskich organizacji jeździeckich.

Cała uroczystość kosztowała pana na Książu 40 tys. talarów, przy czym nikomu nie jest wiadome, jaki był koszt odbudowy starego zamku.

Ta świetna uroczystość zdobyła uwagę nie tylko na Śląsku, ale i w całych Prusach. Nikt nie przypuszczał, że kiedy tu, w spokojnym miejscu, odbywały się walki rycerskie dla przyjemnego spędzenia czasu, w dalekim świecie przygotowywano się do poważnego turnieju państw, który w walce narodów pod Lipskiem znalazł swój krwawy koniec.

Duchy w Książu

Duchy w Książu

Wszystkie stare zamczyska nawiedzają duchy.

Nie inaczej było w Książu – dwie zjawy pojawiały się w zamku i dwie na tarasach. Księżnej Daisy szczególnie dał się we znaki garbaty Janek, który straszył w jej sypialni, próbując nad ranem rozpalać ogień w kominku. Pierwszy raz, kiedy męża nie było w domu, obudził Daisy hałas czyniony przez jakąś postać, starającą się rozniecić ogień. Upuszczała ona pogrzebacz, szczypce, ale kominek pozostał nierozpalony.

Działo się to krótko po ślubie Daisy i Hansa. Księżna nie umiała jeszcze wtedy mówić po niemiecku, więc się nie odzywała.Po powrocie do zamku książę Hans Heinrich XV próbował ustalić, kto zakłócił poranek jego małżonce, ale nikt ze służby się nie przyznał. Kiedy to samo powtórzyło się jeszcze dwukrotnie, przerażona księżna przeniosła się do nowej sypialni, a w dawnej urządziła pokój gościnny.

W trakcie późniejszej przebudowy odkryto, kto straszył Daisy w Książu. „Wyobraź sobie, że kiedy kopali pod starą sypialnią mamy, znaleźli wielki szkielet mężczyzny. Musiał być zamordowany, bo pochowano go w kawałkach w różnych miejscach. Nie dziwota, że przychodził cię straszyć, kiedy używałaś matki pokoje”- pisał do Daisy jej szwagier Fritz (Friedrich Hochberg).

Synowi Daisy wujek Fritz, który widział tego ducha wiele razy, opowiadał: „Janka interesowały śluby, pogrzeby, wszystko związane z rodziną”.

Nieszczęśnikowi urządzono pogrzeb. Ta część zamku, gdzie szkielet znaleziono, nie była dotykana od czasów reformacji. Przyjęto więc, że Janek był katolikiem i w tym obrządku go pochowano. Po pogrzebie zjawa przestała straszyć.

Szczególnie nawiedzany przez duchy był pokój łączący się z wieżą warowną, zbudowaną w XIII wieku. Goście mogli w nim przeżyć prawdziwe załamanie nerwowe. Niektórzy przyznawali, że budzili się zlani potem ze strachu, ale nic nie mogli zobaczyć. Inni twierdzili, że widzieli zjawę zbliżającą się do nich.

W pokoju tym zamieszkał kiedyś brat Daisy, George, w czasie swojej wizyty w Książu. „Jak tylko wszedłem do pokoju, w którym umieściła mnie siostra, wyczułem złowieszczą atmosferę – coś niewytłumaczalnego. W nocy obudziło mnie rytmiczne stukanie w okno: rat-a-tat-tat-tat-tat. Uznałem, że otwarła się okiennica, zapaliłem więc świecę (było to zanim wprowadzono elektryczność), otwarłem okno i stwierdziłem, że z okiennicą wszystko było w porządku. Wróciłem do łóżka i już prawie zasypiałem, kiedy stukanie się powtórzyło. Gdy zapaliłem świecę, wszystko się uspokoiło. Bertie Paget miał pokój niedaleko mnie. Przypomniałem sobie, że tam jest sofa i postanowiłem przespać się u niego. Wszystko było lepsze niż pozostanie w tym pokoju. Ponownie zapaliłem świecę, pozbierałem pościel i skiero­wałem się do wyjścia. Wtedy odezwało się stukanie do drzwi. Uciekłem.

Następnego ranka, kiedy nalegałem na zmianę pokoju, Daisy koniecznie chciała wiedzieć, dlaczego. Widząc błysk w jej oczach, zmusiłem ją do przyznania, że celowo umieściła mnie w rzadko używanym pokoju, w którym straszy – chciała sprawdzić, czy i ja coś odczuję. Powiedziałem jej, że to był kiepski żart”.

Sprawa wyjaśniła się podczas przebudowy zamku. Wówczas robotnicy przypadkowo odsłonili małą alkowę, a w niej zobaczyli zgarbiony szkielet. Nieszczęśnika pewnie zamurowano żywcem, bo w średniowieczu wierzono, że to sprawi, iż wieża będzie nie do zdobycia.

Trzeciego ducha często widywano na tarasach. Wiadomo o nim tylko tyle, że czasem doprowadzał psy do szaleństwa. Jego szkielet też znaleziono i pochowano.

     A czwarty prawdopodobnie ciągle się wędruje brzegami Pełcznicy, otaczającej zamkowe wzgórza. Według     legendy jest to duch myśliwego z psami, Strażnik Przyrody, który strzeże tego miejsca.

  Jak powiadali dawni mieszkańcy zamku i pobliskich okolic, w najstarszej, wzniesionej jeszcze przez księcia  Bolka części warowni, a niekiedy i w parku nad brzegami rzeki, pojawia się, zwykle gdy księżyc zdąża do pełni, zjawa niskiego (według innych potężnie zbudowanego) brodatego mężczyzny w zielonym myśliwskim stroju, noszonym w wiekach średnich. Odgłos jego kroków słyszała niejednokrotnie zamkowa służba, a niektórzy książęcy goście, zażywający w parku wieczornej przechadzki, spotykali go w alejach schodzących ku rzece.

Czasem widmowy myśliwy prowadził na smyczy jednego lub dwa psy nieznanej już dziś rasy. Jeśli usłyszycie stłumiony dźwięk myśliwskiego rogu będzie znaczyło, że Strażnik Przyrody czuwa.

Duchy krążące po Książu opisuje dokładnie Hansel, syn Daisy. On sam wprawdzie żadnego nie widział, ale uważa je za sensowne wytłumaczenie niektórych zdarzeń, dziejących się na zamku…

Inni opowiadają o Czarnej Damie, która pojawiała się dzień przed ważnymi, tragicznymi dla właścicieli zamku wydarzeniami. Hochbergowie nie mieszkają już w zamku, więc i dama przestała się pokazywać.

Jedynie duch księżnej Daisy podobno błąka się nocą po zamkowych komnatach. Niektórzy słyszeli jak Biała Dama brzęczy kluczami, inni stłumiony jej śpiew. Według internautów czeka aż ktoś znajdzie jej grób i pozwoli  jej duszy zaznać spokoju.

Alte Burg Fürstenstein – Stary Książ

Alte Burg Fürstenstein – Stary Książ

Działo się to w czasach, gdy oświeconą i racjonalną Europę zaczęły opanowywać  uczucia. Nadchodził romantyzm. Francja ośmieliła się zgilotynować swego namaszczonego przez Boga władcę, a młodzi popełniali samobójstwa po lekturze „Cierpień młodego Wertera”.

Moda na romantyzm udzieliła się również kolejnemu właścicielowi Książa,  Hansowi Heinrichowi VI von Hochberg.

Nowe ruiny

W epoce, w której uczuciowi młodzieńcy dumali na ruinach dawnych zamczysk o swej ukochanej bądź rycerskich przodkach, władca Książa postanowił wybudować na stromym urwisku, na lewym brzegu Pełcznicy w odległości około 800 m od Książa romantyczne ruiny, nazwane Stary Książ (Alte Burg Fürstenstein).  Sztuczne ruiny powstawały od 1794 do 1797 roku w miejscu, w którym prawdopodobnie istniał średniowieczny warowny zamek piastowskiego księcia Bolka I.

Według Carla Weigelta, Reichsgraf Hans Heinrich VI von Hochberg kazał odbudować ruiny zamku „Vorstinburg”, aby „osobliwie i uroczyście urządzić pobyt pary królewskiej króla Prus Fryderyka Wilhelma III i królowej Luizy w Książu”.

Dyrektor budowy romantycznego zamczyska, którym mianowano Christiana Wilhelma Tischbeina, dysponował starymi rysunkami, które posłużyły do odbudowy warowni. Wprowadził również stylizację na modne wówczas ruiny gotyckich zamków. „Przywrócono do użytku fosę, most i bramy zamku, na starych resztkach muru wybudowano całkiem nowy budynek z salą rycerską, komnatami, kaplicą, główną wieżą zamku i wszystkim, co do średniowiecznego zamku należało”.

Do warowni dochodziło się drewnianym mostem zwisającym nad urwiskiem, dalej szło się przez bramę z dwiema wieżyczkami prowadzącą na dziedziniec. W pomieszczeniach zamku urządzono kilka sal, m.in. salę reprezentacyjna, sądową i sypialnie. Pod kaplicą połączoną z głównym budynkiem krużgankami znajdował się loch, pochodzący jeszcze ze średniowiecznej warowni. Podczas rozbudowy użyto wielu oryginalnych elementów renesansowych i barokowych, pochodzących z innych zrujnowanych budowli. We wnętrzach umieszczono galerię obrazów, cenne zbiory broni i meble przeniesione z Książa. Budziły one powszechne zainteresowanie, a nawet zachwyt osób odwiedzających zamek.

Na połaci lasu przed mostem zwodzonym Tischbein założył plac turniejowy, tor „kłucia”, a wokół niego siedmiopoziomowy amfiteatr i trybuny dla kilku tysięcy ludzi, które już wkrótce miały się stać miejscem niezwykłych widowisk – odbudowany zamek służył bowiem właścicielom Książa do przyjmowania znamienitych gości i organizowania przyjęć oraz zabaw.

Z zamkowych tarasów do Starego Zamku prowadził system romantycznych kładek i mostków, co znacznie ułatwiało komunikację między dwoma należącymi do Hochbergów obiektami.

Królewski turniej

Jak już wspomniałam wcześniej, pierwszymi gośćmi owej rozmyślnej ruiny był król Fryderyk Wilhelm III i królowa Luiza.  Z okazji ich pobytu w Książu 19 sierpnia 1800 roku urządzono słynny w całej Europie turniej rycerski. Na dziedzińcu zamkowym para królewska spotkała się z kwiatem arystokracji śląskiej.

Popisy rycerzy w strojach rycerskich z XIV wieku oglądało około 1000 osób, wśród których był John Quincy Adams, poseł amerykański przy dworze królewskim w Berlinie, późniejszy prezydent USA. Przy dźwiękach fanfar królowa obdarowała zwycięzców złotymi i srebrnymi medalami z wizerunkami pary królewskiej.

Rycerskie widowisko uwieńczone zostało balem maskowym.

„… za wstępem 10 fenigów”

W połowie XIX wieku stary zamek przekształcił się w obiekt turystyczny. Na parterze znajdowała się restauracja, kuchnia i sale noclegowe, a latem ustawiano na dziedzińcu stoły. Gospoda stylizowana na wiejską, słynna była ze smacznej maślanki i doskonałego świeżego chleba. Przez Stary Książ przechodziła zagospodarowana trasa turystyczna ze Świebodzic do Szczawna Zdroju, a  po drodze znajdowały się punkty widokowe z granitowymi ławami i kilka gospód. Był to bowiem czas, kiedy coraz popularniejsze stawały się miejscowe uzdrowiska, a dzięki rozwojowi kolei żelaznych okolice te stały się popularnym miejscem górskich wycieczek. Przez długi czas Stary Książ pełnił więc na tym turystycznym szlaku rolę muzeum, którego wnętrza były wyjątkowo bogato wyposażone, a oprowadzał po nich – początkowo za napiwek, a potem za niewielką opłatą – kasztelan, o czym możemy przeczytać w starych przewodnikach (Griebens Reiseführer Band 18, Das Riesengebirge 1913-1914, Berlin Albert Goldschmidt, s. 26):

Książ i okolica godne zwiedzania. W leśnym wąwozie ponad koroną drzew można zobaczyć blanki i wieżyczki zamku warownego na wysokości 406 m n.p.m., 80 m nad ziemią. Budowla przypomina dawno miniony czas, choć została wybudowana dopiero w 1797 r. przez hrabiego Hansa Heinricha VI von Hochberga, w miejscu, gdzie prawdopodobnie przedtem stał kasztel (gród warowny). Przodkowie księcia Pless zakupili Książ w 1509 r. i zamieszkali w nowym zamku.
19 VIII 1800 na placu turniejowym przed zamkiem odbył się turniej śląskiej
szlachty przed królem Fryderykiem Wilhelmem III i królową Luisą. Używane
wówczas uzbrojenie i flagi można jeszcze dzisiaj tutaj zobaczyć
.”

Dalej w przewodniku znajdujemy zwięzły, wręcz telegraficzny opis tego, co  można w zamku ujrzeć  oraz ile to jest warte:

Przekracza się most zwodzony i wchodzi na plac zamkowy. Godne obejrzenia
wnętrza, oprowadzanie za wstępem 10 fenigów. Znajdują się tu portrety rodziny Hochberg, Stolberg i Bibran, w przedsionku stara broń, zbroje, w pokoju kredensowym liczne puchary. Wszystko jest oryginalne, nie są to żadne repliki. Żyrandol z rogów jeleni, kosztowna chińska porcelana, łóżko polowe Fryderyka Wielkiego, wystrzelona z łuku w sufit przez Baszkira w 1813 roku strzała.

Godny obejrzenia jest w kaplicy obraz ołtarzowy von Tischbeina (św.
Anna naucza swojego wnuka Jezusa). Z wieży roztacza się piękny widok.
Wracamy na teren parku (na ziemię Książ), idąc wzdłuż rzeczki Hellebach
(nazwanej później Polsnitz od wsi Polsnitz /dzisiejsza Pełcznica/) po pół godzinie dochodzimy do wyjścia, gdzie przedtem stała gospoda pod 800-letnim cisem. Stąd prowadzi szeroka aleja do góry, obok ogrodnictwa, do nowego zamku (392 m) w parku. Imponująca budowla pięciopiętrowa, jest teraz w trakcie rozbudowy. Wejście tylko w czasie nieobecności obecnie mieszkającego tu księcia von Pless, za specjalną zgodą radcy stanu Keindorffa w zamku Wałbrzych.

Portier mieszka w budynku bramnym z dwoma wieżami zwanym „Baracke.
Od zamku rozciąga się zadbany park z licznymi interesującymi punktami widokowymi: Riesengrab, Luisen i Charlottenplatz, gdzie
–zwiedzanie jest dozwolone. Niskie kamienie z opisami wskazują kierunek zwiedzania„.

Jak widać, przewodnik daje też wiele praktycznych wskazówek zwiedzającym, aby nie błąkali się bez celu po romantycznych ruinach i ich okolicach oraz aby zachwycili się tym, czy się należało zachwycić.

Kieszonkowe od księcia

Rodzina książęca również robiła wycieczki do starego zamku. Najmłodsza córka księcia Hansa Heinricha XI, Anna von Hochberg, wspomina:

„Co roku odbywaliśmy spacer do starego zamczyska. A po drodze zawsze kupowaliśmy i zajadali miętowe ciastka w małych, powleczonych na czerwono drewnianych pudełkach, co w czasie upału przynosiło ulgę… W starym zamku najpierw zawsze robiliśmy obchód, obejrzeliśmy wszystko, a na koniec w wieży częstowano nas czekoladą i ciastem. Drobne upominki z wycieczki odgrywały również ważną rolę. W związku z tym otrzymywaliśmy trochę pieniędzy na ich zakup”.

Anna nie wspomina, ile ona i jej brat Wilusch dostawali pieniędzy na swoje przyjemności. Wiadomo jednak, że w Szczawnie ojciec, książę Hans Heinrich XI von Hochberg, dawał im po 3 marki na zakupy…

Do dziś ze Starego Książa pozostały jedynie ruiny ruin – pod koniec II wojny światowej Stary Książ został spalony, a kolejne dziesięciolecia tylko dopełniły zniszczeń.