Tag Archives: daisy von pless

Friedrich von Hochberg

 

Fritz był ulubionym szwagrem Daisy i jej najlepszym przyjacielem. Nazywała go „Miracle Man”, a on ją „Princess Caprice”. Zawsze wysłuchiwał jej żalów, znajdował słowa otuchy, spełniał jej zachcianki i robił wszystko, by ją zadowolić. „Byłabyś szczęśliwa, gdyby wszyscy mężczyźni, których w życiu spotkałaś (oprócz męża) na twój kaprys zmieniali swoje plany, zaniedbywali obowiązki i innych ludzi, byleby ciebie zadowolić” – pisał do Daisy w liście. A w innym miejscu dodawał: „Powinnaś dostać klapsa w ładny tyłek. Oczywiście byłabyś wściekła i oburzona. Jesteś  pieszczochem i kocham cię. Przyjadę.” (tłum. © B.J-C)

Fritz z muzeum

Choroba

Friedrich Maximilian (3 V 1868–16 IX 1921) był najmłodszym synem księcia Hansa Heinricha XI von Pless i jego żony Marii de domo Kleist.  Jako jedyny z czwórki dzieci książęcej pary urodził się w Książu i tam został ochrzczony. Jego ojcem chrzestnym był następca tronu Fryderyk Wilhelm, a w uroczystości wziął również udział król Wilhelm I.

Fritz od dzieciństwa chorował na gruźlicę kości, dlatego większą część roku mieszkał poza domem w cieplejszym klimacie. Na początku lat 90. ojciec wybudował dla niego wspaniałą willę „Montalto” niedaleko Florencji. Do domu w Pszczynie przyjeżdżał latem, a po świętach Bożego Narodzenia znowu wracał do Włoch.

Montalto

Zdjęcie http://theesotericcuriosa.blogspot.com/2013/02/thursday-to-monday-la-dolce-vita.html

Według relacji Anny von Hochberg, jego przyrodniej siostry, „Fritz bardzo cierpiał. Często leżał przykuty do łóżka i tylko kiedy czuł się nieco lepiej, jeździł na wózku inwalidzkim…” Rodzina nie ustawała w poszukiwaniu najskuteczniejszych lekarstw i terapii, aż wreszcie „W Paryżu znaleziono lekarza o nazwisku Marmorek […] Wynalazł on surowicę przeciw gruźlicy kości i Fritz był nią regularnie leczony. Na początku czuł się jeszcze gorzej, ale potem nastąpiła zdumiewająca poprawa i rany się goiły, a po upływie 3-4 miesięcy odzyskał zdrowie. To był naprawdę cud, gdyż wszyscy inni lekarze już zrezygnowali z leczenia” – cieszyła się Anna.

Czy może się zatem dziwić, że po takich przejściach Fritz czerpał z życia pełnymi garściami?

Na tle rodziny Hochbergów wypadał jako osoba nietuzinkowa i ekscentryczna – był podróżnikiem, kolekcjonerem dzieł sztuki,  utalentowanym malarzem i, według niektórych źródeł, ambasadorem cesarskich Niemiec na dworze cesarza Japonii.  W swych Wspomnieniach Anna przytacza słowa ojca o Fritzu: „bądź dla niego dobra, ten biedak różni się od innych”.

Fritz był człowiekiem obdarzonym wieloma zdolnościami, miał duszę artysty i talent plastyczny. W 1902 r. namalował obraz ołtarzowy przedstawiający zmartwychwstanie Chrystusa oraz apostołów Piotra i Jana. Ofiarował go do poświęconego w 1902 r. kościoła św. Trójcy w Anhalt (polski Hołdunów, dziś część Lędzin), któremu księżna Matylda wraz z córką Anną  podarowały z kolei cenne naczynia liturgiczne. Kościół rozebrano w 1955 r. z powodu szkód górniczych, jednak obraz zachował się do dziś i obecnie znajduje się w bocznej kaplicy nowego kościoła wybudowanego w 1986 r.  (Dzieje parafii opisał A. Malina, Ewangelickie tradycje Hołdunowa, DWiK „Didache”, Katowice 1994)

Obraz ołtarzowy namalowany przez Fritza Hochberga

Obraz ołtarzowy namalowany przez Fritza Hochberga

Dziękuję księdzu Adamowi Malinie za zrobienie zdjęcia

Małżeństwo

W 1905 r. Fritz poślubił Elizę Karolinę Roche,  córkę zmarłego Edmunda Burke Roche, barona Fermoy, i Elizy Caroline. Świadkami tego wydarzenia byli bracia Fritza – Hans Heinrich XV von Pless i Conrad von Hochberg.

Jego przyrodnia siostra Anna tak skomentowała ten fakt: „na jego nieszczęście przyszła mu do głowy wyjątkowo głupia myśl, żeby się ożenić i do tego jeszcze z Angielką o dziesięć albo więcej lat starszą od siebie.  Mój biedny ojciec miał teraz dwie angielskie synowe, z których nie był tak na sto procent zadowolony – i nie mógł być, ponieważ niejedno się zmieniło”.  Natomiast Daisy napisała, że „to wydarzenie wszystkich  nas ucieszyło, gdyż Nancy (tak nazywano żonę Fritza) była czarującą Irlandką”. Mieli z Fritzem wspólne zainteresowania, „on uwielbiał Anglię i polowania, ona, jak przystało osobie pochodzącej z rodziny słynnych myśliwych, była zapaloną amazonką”. Daisy pisała: „Oboje nie byli już dziećmi i wszyscy mieliśmy nadzieję, że znajdą w tym związku szczęście”.

Niestety tak się nie stało. Od stycznia 1907 r. żyli w separacji – on wpierw wyjechał do Włoch, później do Azji, a ona wróciła do Anglii. „Z pewnością nikt z tych dwojga nie był bez winy. Fritz okazał się bardziej zwariowany, ale Nancy też była trudna. Jednak trzeba i można jej przyznać, że zawsze zachowywała się przyzwoicie” – zauważała Anna.

Nancy po powrocie do Anglii mieszkała  w prestiżowych dzielnicach Londynu, jak Belgrave i Mayfair. Jej nazwisko pojawiało się w prasowych rubrykach  kronik towarzyskich. Szczególnie często odnotowywano jej obecność w dobroczynnych przedsięwzięciach na irlandzkie cele.

Do wybuchu II wojny zarząd dóbr książęcych wypłacał Nancy dożywotnią rentę w wysokości 1500 funtów, a od  1933 r. – 1375 funtów. W 1925 r. Nancy wystąpiła o naturalizację – gdyż po zamążpójściu przyjęła obywatelstwo niemieckie – i ją uzyskała. Zmarła w 1940 r. w Londynie.

 Eliza Caroline von Hochberg z domu Burke Roche ur. 17. 10. 1857 r. w Trabulgan w hrabstwie Cork, zmarła 8. 11. 1940 r. w Londynie.

Eliza Caroline von Hochberg z domu Burke Roche ur. 17. 10. 1857 r. w Trabulgan w hrabstwie Cork, zmarła 8. 11. 1940 r. w Londynie.

„Nancy była bardzo wysoka, o ostrych rysach twarzy, miała cienkie wargi i wielki, trochę zgięty nos” – opisała bratową Anna.

Miłośnik życia i podróżnik

Podobno przed ślubem szwagra Daisy napisała do przyjaciółki Nancy: „Fritz może uczynić kobietę bardzo szczęśliwą lub równie nieszczęśliwą. Potrafi być aniołem lub diabłem, bo jest mężczyzną o zmiennych uczuciach.  Pełen radości życia, uwielbia malowniczość i piękno w ludziach i rzeczach. Wierzy w życie pozagrobowe, kocha zwierzęta i sądzi, że mają one duszę. Jest pochłonięty sobą i swoją miłości do  sztuki. Chciałby malować swoje życie – tak, jak kto inny  maluje obraz – i oprawić je w złotą ramkę towarzystwa kobiety, która będzie tak samo pojmowała i czuła rzeczy jak on”.

Wszyscy podkreślają, że Fritz był wielkim miłośnikiem psów różnych ras. W Montalto trzymał ich całą sforę, w tym 4-5 dużych irlandzkich wilczurów. Anna wymieniła niektóre  ich imiona:  Dandy, Diamond i Molly.

Fritz blog

Po sprzedaży willi Montalto, w 1899 r.  Fritz dostał od ojca dobra Halbau (Iłowa) koło Żagania.  Wybudował tam dla psów tor wyścigów oraz założył cmentarz z licznymi epitafiami.

Fritz przebudował zresztą cały pałac w Iłowej według własnych pomysłów i zebrał tam wspaniałą kolekcję dzieł sztuki z całego świata. Iłowa stała się miejscem odwiedzanym przez znane osobistości. Fritz gościł tu również kilkakrotnie swą bratową Daisy.

Również iłowiecki park były powodem dumy hrabiego. Zainspirowany podróżami do Azji wprowadził do wystroju pałacu i układu parku elementy sztuki orientalnej.  (O klasie parku najlepiej świadczy fakt, że stał się on inspiracją do powstania Ogrodu Japońskiego w Parku Szczytnickim we Wrocławiu   – zaprojektowanego przez hrabiego Hochberga. Więcej na ten temat można przeczytać w innym miejscu mojego blogu, w artykule Szlakiem Hochbergów)

Iłowa pałac różany

Fritz dużo podróżował, zauroczył go Daleki Wschód. W 1896 r. wybrał się do Indii w towarzystwie brata Hansa i jego żony Daisy. Dzięki ich pozycji drzwi domów hinduskich władców stały otworem, co ułatwiało też organizację polowań na grubego zwierza.

W 1907 r. Fritz rozpoczął trwającą ponad rok podróż na wschód. Trasa tego wojażu była następująca:  Australia – Nowa Zelandia – Nowa Gwinea – Filipiny – Hongkong – Macao – Canton – Singapore – Birma – Kaszmir – Ladakh – Japonia. Do  Europy Fritz wrócił w listopadzie 1908 r. Wrażenia z wojaży opisał w  książce An eastern voyage: a journal of the travels of Count Fritz Hochberg through the British empire in the East and Japan (1910). Dwutomowe dzieło, pięknie ilustrowane przez samego autora, jest nadal wznawiane i z przyjemnością może być czytane przez współczesnego czytelnika.

An eastern voyage: a journal of the travels of Count Fritz Hochberg through the British empire in the East and Japan (1910).

An eastern voyage: a journal of the travels of Count Fritz Hochberg through the British empire in the East and Japan (1910).

W Japonii Fritz spędził dwa miesiące i zakochał się w tym kraju. Po powrocie do Niemiec sprezentował Imperial Museum of Kyoto (obecnie Kyoto National Museum) przykłady renomowanej niemieckiej sztuki zdobniczej – miśnieńskiej i berlińskiej porcelany.

W Kyoto National Museum od stycznia do marca 2008 r. była otwarta wystawa „Japan Encounter with European Ceramics: dreaming of Meissen, Sevres, and Minton” (Japońskie spotkanie z europejską ceramiką: sen o Miśni, Sevres i Minton)  upamiętniająca 150 rocznicę podpisania Traktatu o Wzajemnych Stosunkach i Handlu między Japonią i Europą. Podarowane przez hrabiego Hochberga eksponaty można zobaczyć na: http://www.kyohaku.go.jp/eng/tokubetsu/080105/tokubetsu.html

W broszurce poświęconej wystawie napisano: „Nawet po stu latach ten hojny dar ponad czterdziestu dzieł pokazuje  szczodrość niemieckiego arystokraty, który odwiedził Japonię”.

Daleki wschód był dla Fritza inspirujący i tak bardzo atrakcyjny, że w swoich posiadłościach wprowadzał wystrój orientalny i zgromadził piękną kolekcję dzieł sztuki Wschodu oraz egzotycznych roślin.  Przez jakiś czas pozwalał sobie nawet na japońskich służących. „Dziwacznie wyglądali w wyidealizowanych wiejskich willach, które Fritz wynajmował w ukochanym New Forest” – pisała Daisy.  Na dodatek Fritz ubrał  ich we wspaniałe ciemnoczerwone i srebrne liberie Hochbergów. „Ich drobne nogi gubiły się w pluszowych bryczesach i białych pończochach”. Zdaniem Daisy „schludne pokojówki lepiej pasowałyby do takich domów”.

Posiadłość w Anglii

Fritz przez wiele lat mieszkał w Anglii. Po śmierci ojca w 1907 r. otrzymał w spadku 10 mln marek, w tym majątek Iłowa. Był nawet gotów sprzedać Iłową, by kupić posiadłość na wyspie. Z dokumentów archiwalnych dowiedziałam się, że szukał domu w New Forest, na najlepszych terenach łowieckich – bo Fritz dorastał przecież w świecie koni i polowań.

Rozważał kupno domku myśliwskiego Arnewood, należącego do ojca Daisy, sprawdzał też inne oferty. Ostatecznie zamieszkał w Great Bowden w hrabstwie Leicester.

Fritz letter

Nawiązałam kontakt z tamtejszym towarzystwem historycznym Great Bowden Historical Society i uzyskałam wiele ciekawych informacji. W książce Great Bowden: a village and its people, wydanej przez towarzystwo, hrabia Hochberg jest wspomniany kilkakrotnie, a jego dom pokazany na fotografii.

Welham Bush Farm

Welham Bush Farm

Posiadłość  Welham Bush Farm znajduje się przy Sutton Road i do 1914 r. była zajmowana przez Fritza Hochberga. Długi rząd stajni w podwórzu mieścił jego konie na polowania. Fritz często pojawiał się kronikach towarzyskich jako zdobywca nagród na wystawach hodowlanych bydła i koni.

Prezes towarzystwa dr Paul Harrison był  uprzejmy zrobić współczesne zdjęcie byłego domu Fritza i poinformować, że  jakiś czas temu  dom został wystawiony na sprzedaż. Po renowacji podzielono go na wiele mieszkań.

Welham Bush Farm obecnie

Welham Bush Farm obecnie

W wiosce zapamiętano niemieckiego szlachcica galopującego konno za psami na terenie posiadłości Mr. Fernie’s Country, będącej najtrudniejszym terenem polowań w hrabstwie Leicester, oraz za psami w rejonie Pytschley.

Wspominano też jego osobliwy sposób dosiadania konia bokiem. W gazecie „Sport im Bild” wyjaśniano ten nietypowy fakt: „W czasie długoletniej choroby Fritz przeszedł wiele ciężkich operacji, efektem czego było uszkodzenie mięśni prawej nogi i z tego powodu Graf miał problemy z utrzymaniem się w siodle. By nie rezygnować z ulubionej rozrywki, Fritz zamówił w Londynie specjalne siodło, na którym siadał bokiem. […] Ze względu na ciężar bocznego siodła i swoją wagę Graf Hochberg jest zmuszony dosiadać jednak koni zimnokrwistych, mogących unieść znaczny ten  ciężar”.

Sport im Bild Nr 11

Sport im Bild Nr 11

Zdjęcie Fritza w gazecie odszukał pan Wladislaw Hochberg. Bardzo się z tego cieszę, gdyż samej nie udało mi się znależć zdjęć hrabiego Hochberga.

Ta sama gazeta donosiła również: „Na zawody organizowane w marcu przez Związek Sportów Jeździeckich i Powożenia zostały ufundowane liczne nagrody, przekazane między innymi przez księcia Hansa Heinricha von Pleß, Herzoga Viktora von Ratibor, księcia Turn und Taxis, księcia Fryderyka von Schönburn-Waldenburg, przez grafową Wartensleben, a także przez innych dobrodziei związku.

Bogaty program wyścigów, mających odbyć się od 21 do 25 marca w berlińskim Sportpalast (Pałacu Sportów) przy ulicy Poczdamskiej, został dodatkowo powiększony o konkurencję zaprzęgów, która rozstrzygnie się w ostatnim dniu zawodów.”

Choć Fritza i jego brata Conny’ego  zwano English brothers, gdyż  obaj od wielu lat mieszkali w Anglii, na początku wojny musieli jednak opuścić Anglię.

O tym napiszę w kolejnym blogu.

Damy w automobilach

W drugiej połowie XIX pojawiło się wiele ważnych wynalazków, między którymi  był też silnik spalinowy,  skonstruowany w 1860 roku przez Etienne’a  Lenoira. Od tego momentu zaczął się rozwijać przemysł motoryzacyjny. Pierwsze samochody i motocykle zbudowali Gottlieb Daimler i Carl Benz. Niestety były one mało dostępne ze względu na wysoką cenę. Poza tym większość wykwintnego towarzystwa pogardzała tym najnowszym środkiem transportu, uważając, że jest stosowny jedynie dla utracjuszy. Na dodatek królowa Wiktoria określała samochody jako „straszliwe maszyny”, które „pachną nieprzyjemnie”.

Jeszcze w 1903 roku księżna Daisy of Pless nie została przyjęta przez cesarzową w Poczdamie, bo… przyjechała autem. Hrabina Brockdorff tłumaczyła wtedy, że Jej Wysokość nie chce, by cesarz widywał zbyt wiele samochodów, ponieważ sam mógłby takowego zapragnąć. Pięć lat później był posiadaczem wielu samochodów, a  jego żółte limuzyny zdobiono tarczami herbowymi  z orłami w koronach.

Aż do początku XX wieku w powozowniach książąt von Pless stały liczne powozy, wolanty i bryczki, do których zaprzęgano piękne konie.  W czasie oficjalnych wyjazdów korzystano z pozłacanego galowego powozu, w karmazynowo-niebieskim kolorze liberii Hochbergów – nim książęca para udawała się na dwór w Berlinie, a nawet przewoziła go na uroczystości do Londynu.

Kiedy Daisy wracała z dalszej podróży, zawsze czekał na nią na stacji paradny powóz z pocztylionami. Podczas przejażdżki towarzyszyła jej z kolei rota myśliwych i czwórka trębaczy.

powóz

Teść Daisy, choć nie był zwolennikiem nowoczesnych wynalazków, to jednak zrobił sobie prezent na siedemdziesiąte urodziny (1903 r.) i nabył luksusowy samochód „Benz-Manlicher”. Być może nie chciał być gorszy od ojca Daisy lub też wziął przykład z Christiana Crafta Hohenlohe ze Sławięcic, który „…pojawił się pojazdem zwanym automobilem. Podjechał nawet pod portal, ale do środka nie mógł wjechać ze względu na smród i możliwe zanieczyszczenie.” Najmłodsza córka księcia Hansa Heiricha XI, hrabianka Anna Hochberg, tak opisała pierwszy samochód, jaki pojawił się w Pszczynie: „Był to krótki i wysoki powóz otwarty, osobno kozioł, a z tyłu była umieszczona wyżej beczka z czterema bardzo małymi okrągłymi siedzeniami, na których można się było kołysać”.

Anna z matką dały się zaprosić na przejażdżkę, którą hrabianka później barwnie opisała: „Odpłynęliśmy jak gondolą w kierunku Żor, z zawrotną – w naszym mniemaniu – prędkością. Wywołaliśmy paniczny strach, wszystko uciekało przed nami, konie zupełnie ogłupiały, ludzie zresztą też. Wozy się wywracały, a ludzie klęczeli na poboczach i modlili się”.

Automobiliści nosili śmieszne kostiumy: gogle wielkie jak maski gazowe, a na nogach okrycie przypominające spódnicę, które pozwalało utrzymać nogi w cieple. Damy szyfonowymi szalami przytrzymywały płaskie kapelusze. Z tyłu samochodu przymocowane były usztywnione brezentowe żagle, które zabezpieczały przed kurzem. Dzisiaj to brzmi śmiesznie, ale na początku dwudziestego wieku takie kostiumy i wynalazki były bardzo potrzebne – szyb jeszcze nie wymyślono, nie było też bocznych drzwi zabezpieczających kierowcę przed przenikliwym zimnem. O asfaltowych nawierzchniach jeszcze nie słyszano, więc po długiej podróży włosy pań, ich brwi, a nawet rzęsy były białe od kurzu – mimo że kobiety w czasie podróży samochodem nosiły woalki na twarzy.

Zjazd automobilistów 1898 r.

Zjazd automobilistów 1898 r.

Istniała wówczas szansa jedna na dziesięć, by dojechać gdzieś na odległość 10 mil bez poważnej awarii. Wielu automobilistów zapominało też, że mogą po drodze natknąć się na wzgórza. Bak, zazwyczaj umieszczony pod siedzeniem, nie miał wtedy zastosowania, gdyż paliwo było dostarczane do gaźnika siłą ciężkości. Nierzadki był więc widok auta jadącego pod górę… tyłem.

Wkrótce samochodów było coraz więcej, w następnym roku „stary książę” kupił dwa kolejne auta dla rodziny.

Ks. Hans Heinrich XV na przejażdżce. Zdjęcie w Motoring Illustrated 07/07/1902

Ks. Hans Heinrich XV na przejażdżce. Zdjęcie w „Motoring Illustrated” 07/07/1902, wyszukane w angielskiej prasie przez Barbarę Borkowy

W większości arystokratycznych domów zwykle byłego stangreta pasowano na szofera.

Jeden z samochodów książąt Pless

Jeden z samochodów książąt Pless

Z czasem również panie zaczęły prowadzić samochody, co uwieczniano na fotografiach. Zapaloną automobilistką była matka Daisy.

Księżna Daisy za kierownicą,  Mrs Cornwallis-West, Jenny Churchill. Zdjęcie w The Car 27/08/1902, p. 19

Księżna Daisy za kierownicą, Mrs Cornwallis-West, Jenny Churchill. Zdjęcie w The Car 27/08/1902,  wyszukane w angielskiej prasie przez Barbarę Borkowy

Samochody stały się popularniejsze, odkąd Henry Ford w 1913 roku wprowadził masową produkcję swojego auta (model T). Obniżyło to cenę samochodu i więcej ludzi mogło go kupić.

Hansel i Sissy przed zamkiem w Pszczynie

Hansel i Sissy przed zamkiem w Pszczynie

Szlakiem Hochbergów

Hochbergowie przez siedemset lat mieszkali na Śląsku. Już  w XIII wieku należeli do czołowych możnych rodów księstwa świdnicko-jaworskim. W XV wieku ród podzielił się na linie: szlachecką z Dobrocina  (niem. Güttmannsdorf  koło Dzierżoniowa), hrabiowską z Książa (Fürstenstein) koło Wałbrzycha i Roztoki (Rohnstock).

Przez lata przedstawiciele rodziny obrośli w majątki – czy to drogą kupna, nadania, czy ożenku.  Pobudowali w nich rezydencje, a architekci zieleni  projektowali dla nich ogrody i parki krajobrazowe. Co z tego pozostało do naszych czasów i w jakim jest stanie?

Proponuję wędrówkę szlakiem Hochbergów.

Książ

Najlepiej znanym miejscem związanym z Hochbergami jest zamek Książ. Patrząc na niego z lotu ptaka, zrozumiemy, dlaczego nazywany był Książęcą Górą (Fürstenberg), a później Książęcym Kamieniem (Fürstenstein). Usytuowany na wysokim skalistym urwisku zamek, z trzech stron otoczony jarem, góruje majestatycznie nad całą okolicą. Leży w północnej części Wałbrzycha nad doliną Pełcznicy, na terenie Książańskiego Parku Krajobrazowego.

Zamek Książ przed przebudową

W 1509 roku rycerz Conrad von Hochberg kupił majątek Książ i od tego czasu zamek stał się na ponad 400 lat rodową siedzibą Hochbergów.

Uwaga zwiedzających skupia się głównie na zamku – największym na Śląsku, a trzecim pod względem kubatury, po Malborku i Wawelu, w Polsce. Książ nazywany był zamkiem z bajki, perłą Śląska. Do dziś przykuwa uwagę gości swym ogromem i bogactwem pomysłów architektonicznych.

Zamek, zbudowany  w XIII wieku przez księcia świdnickiego Bolka I, był wielokrotnie przebudowywany. Obecny wygląd zawdzięcza Hansowi Heinrichowi XV Hochbergowi von Pless, który w latach 1907–1923  przeprowadził wielką rozbudowę rezydencji.

Zamek Książ. Widok od strony Pełcznicy.

W czasie II wojny światowej zaczęła się dewastacja posiadłości. Paramilitarna organizacja Todt prowadziła prace adaptacyjne na zamku, co doprowadziło do zniszczenia wielu komnat i wywiezienia większości zamkowego wyposażenia. Pod zamkiem drążono tunele, podobno na siedzibę tajnej fabryki broni. Istnieją też przypuszczenia, że na zamku miała być kwatera Hitlera.

Po drugiej wojnie światowej dzieło zniszczenia kontynuowały stacjonujące w zamku wojska radzieckie i nie tylko. Dzisiaj niewielka część zespołu pałacowego jest udostępniona zwiedzającym.

Najbardziej znaną mieszkanką Książa była żona Hansa Heinricha XV von Pless, księżna Maria Teresa Oliwia, zwana Daisy. Została pochowana w Mauzoleum rodzinnym Hochbergów, usytuowanym niedaleko parkingu. W XVIII w. był to pawilon letni, rodzaj arkadii zbudowany dla uciech dworskich. W 1883 r. przeznaczono go na Mauzoleum rodzinne dziedziców Książa.

Krypta jest pusta. Po zdewastowaniu jej w 1945 roku przez żołnierzy sowieckich, szczątki zmarłych pochowano na cmentarzu. Mimo to wielu nadal poszukuje trumny księżnej Daisy w danym Mauzoleum. (szerzej na ten temat  w artykule „Gdzie jest pochowana Księżna Daisy”).

Wyjeżdżając z książańskiego parku warto wstąpić do palmiarni. Jadąc z zamku do centrum Wałbrzycha  napotkamy ją po lewej stronie drogi na terenie wioski Lubiechów. Zbudował ją książę Hans Heinrich XV na początku ubiegłego wieku.

Palmiarnia. Pocztówki z początku XX w. (kolekcja autorki)

Wałbrzych

W Wałbrzychu przy ulicy Zamkowej znajduje się pałac, zwany czasem zamkiem.

W 1738 roku kupił go od CzettricówConrad Ernst Maksymilian Hochberg. Pod koniec XIX wieku mieścił się w nim zarząd dóbr Hochbergów.

Zamek Czettritzów

Obecnie w dawnym pałacu Hochbergów ma swoją siedzibę Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. Angelusa Silesiusa.

W zamku ma siedzibę Państwowa Wyższa Szkoła zawodowa

W parku otaczającym pałac znajdują się dwie wille. W starszej z nich (z 1905 r.) przy ul. Moniuszki 43 (dawniej Friedlanderstrasse) zamieszkała w czasie wojny księżna Daisy i w tym domu zmarła 29 czerwca 1943 roku. (szerzej na ten temat  w artykule  „Kto przeniósł Daisy do Wałbrzycha”). Obydwie wille wymagają szybkiego remontu.

Willa, w której mieszkała księżna Daisy w czasie II wojny

Sąsiednia willa

W 2007 roku na dziedzińcu pałacowym wzniesiono postument upamiętniający księżną.


Przed laty wielką atrakcją Wałbrzycha była Lisia Sztolnia, uruchomiona w 1794 roku u zbiegu dzisiejszych ulic M. Reja i Kolejowej.  Miejsce wylotu dawnej sztolni upamiętnia kamień z wykutym rysunkiem młotka i perlika.

Wejście do Lisiej Sztolni – z lewej strony widoczna tablica upamiętniająca oficjalne otwarcie sztolni (1794r.)

Już w XIX wieku była popularnym celem wycieczek wczasowiczów i kuracjuszy z pobliskich uzdrowisk w Szczawnie Zdroju (Salzbrunn) i Starym Zdroju (Altwasser).

Sztolnię zwiedzili w 1800 r. goście hrabiego Hansa Heinricha VI von Hochberga z Książa. Byli wśród nich król Prus Fryderyk Wilhelm III z żoną Luizą, ambasador Stanów Zjednoczonych w Berlinie John Quincy Adams – późniejszy prezydent , małżonka cara Mikołaja I  (1838 r.), a także księżna Izabela Czartoryska, która opisała wygląd sztolni oraz sposób jej zwiedzania w pamiętnikach Dyliżansem po Dolnym Śląsku.

W drugiej połowie XIX wieku, w związku z eksploatacją kolejnych, głębszych pokładów węgla, sztolnię zlikwidowano.

W niedalekim sąsiedztwie Lisiej Sztolni, po drugiej stronie ulicy, nad wejściem do budynku przy ulicy Chrobrego 45, można zobaczyć starą płaskorzeźbę przedstawiającą łódź załadowaną węglem, pchaną przez górnika.

Portal – wejście do zabytkowego budynku przy ul. Chrobrego 45.

Obecnie „Lisia sztolnia” jest zamknięta dla turystów z powodu wody gromadzącej się w niższych odcinkach sztolni. Zbudowane kilka lat temu prowizoryczne wejście i placyk zarosły gęstymi krzakami.

Roztoka

Drugim dużym majątkiem Hochbergów była Roztoka, oddalona jedynie 15 kilometrów od Jawora, 10 km od powiatowej Świdnicy  i 50 km od Wrocławia, stolicy województwa. Była w rękach rodziny od 1497 r. do końca drugiej wojny światowej.

Siedziba rodu mieściła się w renesansowo-barokowym, trzykondygnacyjny pałacu z XVI w., rozbudowanym i powiększonym w XVII i XIX w., będącym jednym z najpiękniejszych pałaców na Śląsku.

Pocztówki z początku XX w.

Główne wejście ujmuje barokowy portal, a nad nim jest podwójny herb – jeden Hansa Heinricha III von Hochberg, drugi jego żony Anny Elisabeth z domu Zedlitz.

Niestety po wojnie pałac został kompletnie splądrowany, co wartościowsze rzeczy rozgrabione lub wywiezione przez radzieckich żołnierzy i innych amatorów cudzej własności.

Przez kilkanaście powojennych lat pałac użytkowała kopalnia węgla z Rudy Śląskiej. Przez cztery lata mieściła się w pałacu siedziba Ochotniczego Hufca Pracy, potem był tu hotel robotniczy Zakładów Kuzienniczych z Jawora, aż wreszcie pałac został sprzedany w prywatne ręce. Dziś, choć zabezpieczony i pilnowany, chyli się ku ruinie, park zarasta chwastami, zniknęła Favorita, a barokowe ogrody zdziczały.

W sąsiedztwie pałacu, na terenie PGR, znajdują się liczne opuszczone zabudowania w stylu barokowym, pochodzące z XVIII w. Są to dwie oficyny, dwie oranżerie, stajnia i dwie wozownie.

Krasków

Krasków – niewielka wieś sołecka, położona na Równinie Świdnickiej nad rzeką Bystrzycą, w gmienie Marcinowice  – był na przełomie wieków XVII i XVIII własnością Hochbergów.

Posiadłość w Kraskowie wniosła w 1699 r. w wianie Hansowi Heinrichowi III von Hochberg, z linii rodziny na Roztoce, Anna Elisabeth córka Juliusza Zedlitza.  Po jej śmierci syn Hans Heinrich IV, sprzedał Krasków kuzynowi matki, Hansowi Albrechtowi baronowi von Zedlitz und Leipe.

Na terenie posiadłości nie ma śladów bytności Hochbergów w Kraskowie.

Portal wejściowy z kariatydami podtrzymującymi balkon i kartusz z napisem „Deo Familiae Posterisque Sacratum Hoc extruxit Aedificium David Sigmundus Comes a Zedlitz ad 1746 d 18 Octobris”. (Tę budowlę uświęconą wzniósł David Zygmunt hrabia Zeidlitz dnia 18 października 1746 ku czci Boga i potomności)

Iłowa

Kolejny ślad Hochbergów znajdujemy w Iłowej w województwie lubuskim, mieście położonym na Nizinie Śląskiej wśród Borów Dolnośląskich, nad dopływami Bobru: Czerną Małą , Czerną Wielką i Czernicą.

Pocztówka z początku XX w.

Właścicielem Iłowyzostał w 1902 roku Friedrich Maximilian von Hochberg, czwarte dziecko księcia Hansa Heinricha XI von Pless i jego żony Marii de domo Kleist.

Zainspirowany podróżami do Azji Fritz wprowadził do wystroju pałacu w Iłowej elementy sztuki orientalnej. Zebrał wspaniałą kolekcję dzieł sztuki z całego świata. Niestety nic z jego zbiorów nie przetrwało.

Po wojnie zaczęła się stopniowa degradacja tego obiektu.  Obecnie w pałacu mieści się zespół szkół ponadgimnazjalnych.

Zegar słoneczny z południowej strony pałacu. Nad nim napis: „Czas przemija a przyjaźń pozostaje”.

Park w stylu francuskim i angielskim, rozciągający się wokół rezydencji, założyli Promnitzowie, poprzedni właściciele Iłowej, a Fritz – ogród w stylu japońskim, w którym zasadzone zostały egzotyczne drzewa i krzewy z Dalekiego Wschodu, oraz połączono małymi mostkami rozgałęzienia rzeki Czernej.

Iłowa ogród różany

Jak ceniona była znajomość japońskiej sztuki ogrodowej Fritza Hochberga świadczy fakt, że zlecono mu zaprojektowanie Ogrodu Japońskiego, który powstał w Parku Szczytnickim we Wrocławiu  w 1913 roku na wystawę światową.

Obecnie park w Iłowej należy do gminy. Jeśli ktoś chciałby mieć wyobrażenie o dawnym parku, za przewodnik może posłużyć książka  Mieczysława Czekalskiego Park Dworski w Iłowej. Do dzisiaj rosną tu liczne okazy wielowiekowych drzew, krzewów ozdobnych i rododendronów.

Kliczków

Jadąc z Bolesławca w kierunku Gozdnicy, po 12 kilometrach dojeżdża się do rzeki Kwisy, nad którą położona jest wieś i zamek Kliczków (niem. Klitschdorf ).

Panią została Ida Louise(Ludwika) von Hochberg, która 10.09.1881 poślubiła w Książu Friedricha Hermana Johann Georga hr. zu Solms-Baruth z Kliczkowa, królewsko-pruskiego rotmistrza, rycerza zakonu Joannitów. Po śmierci ojca w 1906 r. hrabia odziedziczył tytuł księcia. Rządził ponad 40 lat.

Ida Luise Solms-Baruth de domo Hochberg i Friedrich Herman zu Solms-Baruth

W latach 1881-1883 pałac w Kliczkowie został gruntownie przebudowany przez architektów Henryka Kaysera i Karola von Grossheima – budowli nadano eklektyczny charakter. Książe zlecił wtedy słynnemu planiście zieleni, Edwardowi Petzoldowi, zaprojektowanie parku przy pałacu.

Zamek Kliczków na pocz. XX wieku

Ida Luise, zwana w rodzinie Lulu, była córką księcia Hansa Heinricha XI  von Pless i Marie baronówny von Kleist. Była ulubioną szwagierką księżnej Daisy.

Lulu weszła do rodziny,  z którą Hochbergów łączyło zamiłowanie do polowań, stąd częste  wzajemnie zaproszenia na łowy.  Pod koniec lipca na jej urodziny (29. 07.)  zjeżdżała do Kliczkowa cała rodzina Hochbergów.Od 1903 roku podróżowano autem. Pierwszy samochód, luksusowy „Benz-Manlicher”, książę von Pless kupił sobie w prezencie na siedemdziesiąte urodziny.

Kliczków był popularnym miejsce spotkań i rozrywek elity arystokracji niemieckiej.  Książę Friedrich był znanym myśliwym i wielkim opiekunem zwierząt. Na organizowane przez niego polowania wielokrotnie przyjeżdżali do Kliczkowa członkowie dworu, wśród nich sam cesarz Wilhelm II (w 1890 r., 1897 r., 1906 r. i 1911 r.) i pruski następca tronu. Cesarskie polowania upamiętniają pomniki w lasach, m.in. zachowany obok leśniczówki Marianówka, gdzie odbyło się ostatnie polowanie cesarza w 1911 r.

Osobliwością Kliczkowa, wymienianą przez niemal wszystkie przewodniki, jest dawny cmentarz koni wierzchowych, prawdopodobnie jedyny taki w Polsce. Na terenie zaniedbanego parku do naszych czasów zachowały się jedynie dwa nagrobki, dziś już bardzo zniszczone. Podobno pozostałych użyto do budowy okolicznych domostw.  Przed laty w tym miejscu grzebano również ulubione psy księcia.

Na jednej z ocalałych płyt wciąż widoczna jest inskrypcja z imieniem konia i datą jego śmierci: Juno, 1938. Poniżej wyżłobiono: Johann, Friedrich, Georg i Hermann – prawdopodobnie imiona czterech synów książęcej pary.

Po śmierci Hansa Heinricha XI von Pless jego córka ufundowała w Kliczkowie tablicę pamiątkową z popiersiem ojca. Uszkodzona tablica zachowała się do dziś, stoi oparta o mur przy kościele pw. Trzech Króli, niedaleko pałacu.

Na tablicy napis:Hans Heinrich Herzog von Pless XI (1833-1907.
Bakuje owalnego medalionu z herbem.

Kres panowania rodu zu Solms-Baruth w Kliczkowie położyła II wojna światowa. W 1944 r., po zamachu na Hitlera, ówcześni właściciele, posądzeni o kontakty ze spiskowcami, zostali aresztowani, a cały ich majątek skonfiskowano.

Po zakończeniu działań wojennych kliczkowski pałac, podobnie jak inne obiekty tego typu na Dolnym Śląsku, został doszczętnie rozgrabiony przez żołnierzy sowieckich i szabrowników podążających za frontem.

Następnie swoją siedzibę miało tu Nadleśnictwo w Bolesławcu i Ludowe Wojsko Polskie. Pałac niszczał w zastraszającym tempie – zapadły się dachy, wilgoć nadwerężyła mury, uszkodziła posadzki i malowidła, zawaliła się Galeria Oficjalistów oraz częściowo Ujeżdżalnia. Nie powiodła się próba restauracji zabytku podjęta w latach siedemdziesiątych przez Politechnikę Wrocławską.

Po tych właścicielach zostały pamiątki w postaci napisów na murach.

cześć przodownikom pracy!

Dopiero w latach dziewięćdziesiątych  dzięki nowemu właścicielowi, wrocławskiej firmie Integer S.A., obiekt  został poddany kompleksowym pracom budowlano-konserwatorskim, które przywróciły dawną świetność zamku. Powstało tu centrum szkoleniowo-wypoczynkowe.

Współczesne zdjęcia pałacu w Kliczkowie

Gogołów

W Gogołowie na Równinie Świdnickiej po rodzinie Hochbergów zachował się zespół dworski z XVI/XIX w., składający się z dworu, folwarku oraz niewielkiego parku krajobrazowego. Ocalały z drugiej wojny światowej, dziś chyli się ku ruinie.

Pierwszym właścicielem dóbr z tej rodziny miał być Joachim von Hochberg, syn Georga z Roztoki, wnuk Konrada I z Książa. Według Romana Sękowskiego (R. Sękowski, Herbarz szlachty śląskiej, Informator genealogiczno-heraldyczny, tom III H-K, Katowice 2003, s. 144) Hochbergowie dzierżyli Gogołów od 23 września 1679 r. Kolejnymi właścicielami byli: Ernst Friedrich von Hoberg (1733), a następnie Hochbergowie z linii Buczek (Buchwald): szambelan Hans Christoph von Hoberg auf Buchwald (1785), szambelan Gottlob Hans Christoph von Hoberg (1827), Erdmann baron von Hohberg-Buchwald (1872), kpt. Hans Erdmann von Hohberg, rycerz zakonu joannitów, członek związku szlachty niemieckiej (1894). W 1909 r. właścicielem dworu i majątku został jego syn, także Hans Erdmann, podporucznik pułku huzarów Zietena w Rathenow. Ostatnim właścicielem, do 1909 roku, był Oswald von Hochberg und Buchwald, do którego należał także majątek Boleścin i Marcinowiczki .

Pierwotnym założeniem był zameczek myśliwski książąt świdnickich. Renesansowy dwór powstał w 1538 r. Dzisiejszy kształt uzyskał najprawdopodobniej w okresie rozbudowy w 1572 roku i w I połowie XVIII w. Gruntowną modernizację dworu przeprowadził Hans Erdmann w 1894 roku, przebudowując głównie wnętrza.

Dwór w Gogołowie (zbiory autorki)

Dwór powstał na planie prostokąta, jest trzytraktowy, posiada dwie kondygnacje i kryty jest dachem łamanym, na elewacji widoczne są jeszcze fragmenty dekoracji.

 

Na jednej ze ścian znajduje się kamienna tablica z herbami rodzin von Hochberg i von Luttwitz oraz inskrypcja: G. v. H. u. B. 1827 [Gottlob von Hohberg und Buchwald 1827]. Ówczesny właściciel majątku Gottlob Hans Christoph żonaty był z Henriette Charlotte Euphrosine z domu von Luttwitz.

Od frontu znajduje się dobudowany ganek wejściowy z trzema oknami. Pod środkowym oknem frontowego ganku znajduje się niewielka tablica kamienna z baronowską koroną, pod nią inicjały H.E.H. (Hans Erdmann Hohberg), a jeszcze niżej data 1872.

Ganek

Nad gankiem, w naczółku, umieszczony jest kartusz z herbem rodziny von Hohberg.

Na pierwszym piętrze elewacji frontowej dworu znajduje się neorenesansowy balkon z kamienną balustradą tralkową i wazonami w narożach – jest w fatalnym stanie.

Po wojnie do dworu i zabudowań gospodarczych wprowadziło się Państwowe Gospodarstwo Rolne. Zaniedbane obiekty powoli niszczały.  W 1982 roku spłonęła więźba dachowa.

Obecnie opuszczony, zabezpieczony prowizorycznie zabytek czeka na ratunek.  Stan obecny rodzi bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia osób w jego pobliżu.

Ciechanowice

W XVI wieku Hochbergowie byli właścicielami Ciechanowic (niem. Rudelsdorf, późniejRudelstadt), wsi położonej w dolinie Bobru, na pograniczu Gór Kaczawskich i Rudaw Janowickich, w gminie Marciszów.

Rozwój wsi w XVI i XVII wieku wiązał się z wydobyciem miedzi, srebra i ołowiu, do dziś są tu ślady wyrobisk.

W kościele parafialnym św. Augustyna znajduje się piękny renesansowy nagrobek Christopha von Hubergk (Hochberg), zmarłego 1553 roku,

Christoph von Hubergk,zmarł w 1553 roku

oraz dwa inne nagrobki Susanny i Heinricha (zm. 1557) von Reichenbach.

We wnętrzu  kościoła wart zobaczenia jest też gotycki wspornik z XIV wieku, polichromia ołtarza głównego z 1600 roku, dzieło P. Meynera, ambona polichromowana z 1603 roku oraz barokowa rzeźba św. Jana Nepomucena z 1720 roku.

Renesansowy pałac we wsi powstał w XVI wieku, nie wiadomo jednak, czy należał do Hochberga.

Sokołowsko

Sokołowsko (niem. Görbersdorf) koło Mieroszowa było wsią służebną, należącą do  pobliskiego warownego zamku Radosno. Nazwę wziął on od Doliny Radości, nad którą góruje.
Rozwój okolicy był związany z Hochbergami, którzy kupili te tereny. W Sokołowsku ukrył się przed Szwedami właściciel Książa Hans Heinrich Hochberg wraz z rodziną w niespokojnych czasach wojny trzydziestoletniej.

W połowie XIX wieku Sokołowsko odkryła Maria von Colomb, siostrzenica feldmarszałka Blüchera, i postanowiła stworzyć tu uzdrowisko. W wykupionych od Hochbergów młynach otworzyła zakład leczenia zimną wodą. W latach 1861-62 otworzono nowe, ogromne sanatorium, utrzymane w stylu mauretańskim, nazwane później „Grunwald”.

W Sokołowsku, podobnie jak w Szczawnie, bywali słynni ludzie, m. in. Tytus Chałubiński z ciężko chorym na gruźlicę synem Franciszkiem i jeden z najwybitniejszych malarzy śląskich, prof. Johann Maksymilian Avenarius, który pozostawił po sobie malowidła w kościele i sanatorium.  Przez kilka powojennych lat  mieszkał w uzdrowisku reżyser Krzysztof Kieślowski w związku z chorobą ojca.

W pierwszych latach powojennych Polski Ludowej uzdrowisko podupadło. Próbował go ratować od 1956 roku zasłużony dla Sokołowska dr Stanisław Domin. Udało mu się odremontować sanatorium „Orzeł Biały” i „Chrobry” oraz  inne budynki uzdrowiska. Nie zdołano uratować potężnego „Grunwaldu”, który z roku na rok coraz bardziej niszczał.

Współczesne zdjęcia sanatorium.

Po Hochbergach nie zachowały się żadne pamiątki.

Myślibórz

Na terenie Parku Krajobrazowego Chełmy, kilka kilometrów na południowy zachód od Jawora,  położona jest wieś Myślibórz (niem. Moisdorf). W latach 1746-1774 Myślibórz Górny należał do Karoline von Hohberg.

W Myśliborzu znajduje się pałac neogotycki, dwukondygnacyjny z dwoma wieżami i tarasami, wybudowany w latach 1859-61 dla rodziny Prittwitzów według projektu K. Wolfa. Na jednej ze ścian od strony drogi umieszczony jest herb rodziny Prittwitzów i data budowy pałacu. Herbu Hochbergów nie ma.

Właścicielem pałacu był Wilhelm von Prittwitz und Gaffron, a po nim wdowa Leocadie, de domo baronówna von Hohberg und Buchwald z Prusic koło Jawora.

Ich potomkowie dzierżyli majątek do końca lat dwudziestych XX wieku. W 1927 r. pałac kupił prezydent Katowic, Antoni Zimmermann. Jego żona Doris de domo Roche zapisała się w pamięci jako pierwsza kobieta-kierowca, która przejechała nowo wybudowaną autostradą berlińską w 1933 r.

Po wojnie pałac popadł w ruinę. Od 1997 roku, dzięki prywatnemu właścicielowi, powoli odzyskuje dawną świetność.

Współczesne zdjęcie pałacu w Myśliborzu

Gniewków

W Gniewkowie (niem. Girlachsdorf), wsi w gminie Dobromierz,  na przykościelnym cmentarzu znajduje się nagrobek  zarządcy (?)hrabiego Hochberga w dobrach w Gniewkowie (Girlachsdorf), Nieder und Ober Polkau (Bolkowice) i Ossenbarh (?), który urodził się 19 stycznia 1797 r., zmarł 22 lutego 1841 r. Żył 44 lata 1 miesiąc i 3 dni.

Ernst Gottfried
Pathe (?)
Reichsgräfl.  Hochberg
Würtschafts  Andmann
der Güter Girlachsdorf
Ober  u. Nieder Polkau
und Ossenbahr.
Er wurde geboren
am 19 Januar 1797
und starb
22 Februar 1841
alt  44 Jahre 1 M. 3 Tg.

W ścianach kościoła i w murze otaczającym dziedziniec,  zachowało  się  dziewięć renesansowych i barokowych płyt nagrobnych z lat 1560 – 1625, należących do członków rodzin von Reibnitz i von.

Z roku na rok coraz trudniej odczytać napisy na płytach.

Tak też zaciera się pamięć o rodzinach onegdaj żyjących i gospodarujących na Śląsku. Wielka kariera śląskich rodów szlacheckich skończyła się po II wojnie światowej, kiedy Polska Ludowa wykreśliła arystokratów z podręczników historii. Jednak tak jak z historii Polski a nawet Europy nie da się wykreślić takich nazwisk jak Czartoryscy, Ossolińscy, Potoccy czy Radziwiłłowie Tarnowscy, tak w przypadku Śląska do takich nazwisk należą: Czetric, Donnersmarck, Hochberg, Hohenlohe, Reibnitz , Schaffgotsch, Tiele-Winckler i Zedlitz.

Ciąg dalszy naszej wycieczki śladami Hochbergów nastąpi…

Autorem współczesnych zdjęć jest Damian Mącznik.

Duchy w Książu

Duchy w Książu

Wszystkie stare zamczyska nawiedzają duchy.

Nie inaczej było w Książu – dwie zjawy pojawiały się w zamku i dwie na tarasach. Księżnej Daisy szczególnie dał się we znaki garbaty Janek, który straszył w jej sypialni, próbując nad ranem rozpalać ogień w kominku. Pierwszy raz, kiedy męża nie było w domu, obudził Daisy hałas czyniony przez jakąś postać, starającą się rozniecić ogień. Upuszczała ona pogrzebacz, szczypce, ale kominek pozostał nierozpalony.

Działo się to krótko po ślubie Daisy i Hansa. Księżna nie umiała jeszcze wtedy mówić po niemiecku, więc się nie odzywała.Po powrocie do zamku książę Hans Heinrich XV próbował ustalić, kto zakłócił poranek jego małżonce, ale nikt ze służby się nie przyznał. Kiedy to samo powtórzyło się jeszcze dwukrotnie, przerażona księżna przeniosła się do nowej sypialni, a w dawnej urządziła pokój gościnny.

W trakcie późniejszej przebudowy odkryto, kto straszył Daisy w Książu. „Wyobraź sobie, że kiedy kopali pod starą sypialnią mamy, znaleźli wielki szkielet mężczyzny. Musiał być zamordowany, bo pochowano go w kawałkach w różnych miejscach. Nie dziwota, że przychodził cię straszyć, kiedy używałaś matki pokoje”- pisał do Daisy jej szwagier Fritz (Friedrich Hochberg).

Synowi Daisy wujek Fritz, który widział tego ducha wiele razy, opowiadał: „Janka interesowały śluby, pogrzeby, wszystko związane z rodziną”.

Nieszczęśnikowi urządzono pogrzeb. Ta część zamku, gdzie szkielet znaleziono, nie była dotykana od czasów reformacji. Przyjęto więc, że Janek był katolikiem i w tym obrządku go pochowano. Po pogrzebie zjawa przestała straszyć.

Szczególnie nawiedzany przez duchy był pokój łączący się z wieżą warowną, zbudowaną w XIII wieku. Goście mogli w nim przeżyć prawdziwe załamanie nerwowe. Niektórzy przyznawali, że budzili się zlani potem ze strachu, ale nic nie mogli zobaczyć. Inni twierdzili, że widzieli zjawę zbliżającą się do nich.

W pokoju tym zamieszkał kiedyś brat Daisy, George, w czasie swojej wizyty w Książu. „Jak tylko wszedłem do pokoju, w którym umieściła mnie siostra, wyczułem złowieszczą atmosferę – coś niewytłumaczalnego. W nocy obudziło mnie rytmiczne stukanie w okno: rat-a-tat-tat-tat-tat. Uznałem, że otwarła się okiennica, zapaliłem więc świecę (było to zanim wprowadzono elektryczność), otwarłem okno i stwierdziłem, że z okiennicą wszystko było w porządku. Wróciłem do łóżka i już prawie zasypiałem, kiedy stukanie się powtórzyło. Gdy zapaliłem świecę, wszystko się uspokoiło. Bertie Paget miał pokój niedaleko mnie. Przypomniałem sobie, że tam jest sofa i postanowiłem przespać się u niego. Wszystko było lepsze niż pozostanie w tym pokoju. Ponownie zapaliłem świecę, pozbierałem pościel i skiero­wałem się do wyjścia. Wtedy odezwało się stukanie do drzwi. Uciekłem.

Następnego ranka, kiedy nalegałem na zmianę pokoju, Daisy koniecznie chciała wiedzieć, dlaczego. Widząc błysk w jej oczach, zmusiłem ją do przyznania, że celowo umieściła mnie w rzadko używanym pokoju, w którym straszy – chciała sprawdzić, czy i ja coś odczuję. Powiedziałem jej, że to był kiepski żart”.

Sprawa wyjaśniła się podczas przebudowy zamku. Wówczas robotnicy przypadkowo odsłonili małą alkowę, a w niej zobaczyli zgarbiony szkielet. Nieszczęśnika pewnie zamurowano żywcem, bo w średniowieczu wierzono, że to sprawi, iż wieża będzie nie do zdobycia.

Trzeciego ducha często widywano na tarasach. Wiadomo o nim tylko tyle, że czasem doprowadzał psy do szaleństwa. Jego szkielet też znaleziono i pochowano.

     A czwarty prawdopodobnie ciągle się wędruje brzegami Pełcznicy, otaczającej zamkowe wzgórza. Według     legendy jest to duch myśliwego z psami, Strażnik Przyrody, który strzeże tego miejsca.

  Jak powiadali dawni mieszkańcy zamku i pobliskich okolic, w najstarszej, wzniesionej jeszcze przez księcia  Bolka części warowni, a niekiedy i w parku nad brzegami rzeki, pojawia się, zwykle gdy księżyc zdąża do pełni, zjawa niskiego (według innych potężnie zbudowanego) brodatego mężczyzny w zielonym myśliwskim stroju, noszonym w wiekach średnich. Odgłos jego kroków słyszała niejednokrotnie zamkowa służba, a niektórzy książęcy goście, zażywający w parku wieczornej przechadzki, spotykali go w alejach schodzących ku rzece.

Czasem widmowy myśliwy prowadził na smyczy jednego lub dwa psy nieznanej już dziś rasy. Jeśli usłyszycie stłumiony dźwięk myśliwskiego rogu będzie znaczyło, że Strażnik Przyrody czuwa.

Duchy krążące po Książu opisuje dokładnie Hansel, syn Daisy. On sam wprawdzie żadnego nie widział, ale uważa je za sensowne wytłumaczenie niektórych zdarzeń, dziejących się na zamku…

Inni opowiadają o Czarnej Damie, która pojawiała się dzień przed ważnymi, tragicznymi dla właścicieli zamku wydarzeniami. Hochbergowie nie mieszkają już w zamku, więc i dama przestała się pokazywać.

Jedynie duch księżnej Daisy podobno błąka się nocą po zamkowych komnatach. Niektórzy słyszeli jak Biała Dama brzęczy kluczami, inni stłumiony jej śpiew. Według internautów czeka aż ktoś znajdzie jej grób i pozwoli  jej duszy zaznać spokoju.

Kto przeniósł Daisy z Książa do Wałbrzycha

Kto przeniósł Daisy z Książa do Wałbrzycha

29 czerwca 1943 roku o godzinie 19.30 w domu przy Friedlanderstrasse 43 w Wałbrzychu zmarła księżna pszczyńska Maria Teresa Olivia von Pless, żona onegdaj jednego z najbogatszych magnatów śląskich. Dlaczego w Wałbrzychu, w willi pana von Pohla w parku zamku wałbrzyskiego (ulica ta została później przemianowana na ulicę Moniuszki, ale zachowano oryginalną, przedwojenną numerację budynków), a nie w którejś rezydencji książęcej?

W 1923 roku nastąpił rozwód książęcego stadła. Księżna Daisy, jak powszechnie nazywano małżonkę księcia von Pless, zachowała tytuł, ale jej miejsce pani na Książu i Pszczynie zajęła młodsza wybranka księcia Hansa Heinricha XV, hiszpańska arystokratka Clotilda de Silva y Gonzalez de Candamo.

Po rozwodzie Daisy zamieszkała we Francji, w willi Les Marguerites w La Napoule, a potem w rezydencji przy Ismaningerstrasse 95 w Monachium.

W 1935 roku księżna Daisy pojawiła się znowu w Książu. „Pisałam, że już nic niespodziewanego mi się nie przydarzy. A jednak! – tak kończy się ostatnia książka księżnej Daisy What I left unsaid. – Wracam do Książa, do domu, który nierozsądnie i niepotrzebnie opuściłam dwanaście lat temu, do miejsca, do którego należą moje dzieci. Chociaż staliśmy się sobie obcy, w końcu się spotkamy w ciszy i zrozumieniu”.

Był kwiecień 1935 roku, kiedy Daisy zamieszkała ponownie w Książu – jednak nie w zamku, lecz w oficynie budynku bramnego.

Po lewej stronie oficyna, w której mieszkała księżna Daisy. Pocztówka sprzed przebudowy zamku.

Utrzymanie rezydencji okazało się bardzo kosztowne. Z powodu kłopotów finansowych książę von Pless zmuszony był przerwać przebudowę rezydencji i otworzyć podwoje zamku dla szerokiego ruchu turystycznego. Zamiast gościć w zamku trzech cesarzy, musiał tolerować ciekawskich, którzy przychodzili oglądać apartamenty książęce i rozsiadali się w ogrodach.

„Pomyśleć, że zamek, który był naszym domem, jest teraz po prostu muzeum – dumała Daisy. Obcy ludzie chodzą po naszych pokojach, śmieją się, dotykają naszych prywatnych rzeczy. Tu, gdzie przeżywaliśmy tyle radości i smutków. Niewielu ludzi lubi zwiedzać muzeum, a jeszcze mniej mieszkać w nim…”.

Turyści zwiedzający Książ w 1939 r.

Postępowała degradacja rezydencji w Książu. Były mąż Daisy Hans Heinrich XV kazał wyprzedawać meble i srebro, a część wyposażenia wywieziono do Pszczyny. „Biedny stary Tommy (tak Daisy w dobrych małżeńskich czasach nazywała męża) – pisała księżna – nie powodzi mu się zbyt dobrze…”. Słynną stadninę wykupił rząd niemiecki, zlicytowano uzdrowisko Bad Salzbrunn (Szczawno).

Utrzymanie rodziny księcia i jego rezydencji w Książu przejęły prawie całkowicie dobra pszczyńskie. On sam w marcu 1936 r. opuścił Niemcy i osiadł z młodszymi synami na stałe w Pszczynie. Do kroku tego skłonił go nie tylko brak środków do życia w Niemczech i kontrolujący go wierzyciele, ale także wyraźna niechęć do nazizmu, ekscesów antyżydowskich oraz zamiar osobistego rozwiązania spraw majątkowych w Polsce.

W lutym 1937 roku wprowadzono zarząd przymusowy w Książu (na czele z Henrykiem XXXIV księciem von Reuss) z powodu fatalnego zarządzania majątkiem. Książę von Pless nie mógł wrócić do Niemiec.

Życie Daisy toczyło się w Książu spokojnie w otoczeniu przyjaznego grona życzliwych ludzi. Odwiedzali ją synowie i nieliczne już grono dawnych znajomych.

O jej wygody dbała Dolly (Dorothy Crowther) – drobna, sympatyczna Walijka, wcześniej pokojówka jej matki, później jej towarzyszka. Dwór księżnej Daisy był skromny: oprócz Dolly – pokojówka, pielęgniarka i kucharka.

 Księżna Daisy i Dolly

 Niewiele rozrywek dostępnych było skazanej przez paraliż na łóżko i wózek inwalidzki księżnej. Latem Dolly sadzała ją wygodnie na tarasie, czasem wybierały się na przejażdżkę samochodem. Towarzystwa dotrzymywał Daisy zabawny piesek Stern.

       

W powszechnej opinii panuje przekonanie, że władze niemieckie wyrzuciły księżnę Daisy z Książa w 1941 roku. Kto pierwszy wypuścił tę wiadomość, trudno teraz stwierdzić. Na wszystkich portalach, w artykułach i książkach czytamy taką informację. Nikt natomiast nie podaje jej źródła.  My także jej nie sprawdziłyśmy. „Pewnego wiosennego poranka, podobno z osobistego rozkazu Hitlera, księżnę pszczyńską zmuszono do opuszczenia zamku”, napisałyśmy w książce „Księżna Daisy. Pani na Książu i Pszczynie”, wyd. Kamilia.

  Zdjęcie współczesne willi w Wałbrzychu. Autor: Damian Mącznik

Życie garstki osób opiekujących się Daisy koncentrowało się na konieczności przeżycia i na codziennej krzątaninie. W sprawach gospodarstwa domowego pomagał Dolly Richard Knorn, zarządca dóbr w Książu (przedtem sekretarz starego księcia), który zajmował się też ich finansami.
Od niego też pochodzi wiadomość o przenosinach księżnej Daisy – z pewnością ostatniej osoby z rodziny Hochbergów, która mieszkała w Książu – do Wałbrzycha. Nie wiem, czy Richard Knorn jest wiarygodnym świadkiem, ale wedle jego relacji księżna Daisy zamieszkała w Wałbrzychu przy Friedlanderstrasse 43 tuż po wybuchu wojny. Tylko kiedy to było? Na początku wojny czy w 1941 roku? Niestety, nie znamy odpowiedzi na to pytanie.

Przeprowadzka miała nastąpić z inicjatywy najstarszego syna księżnej Hansa Heinricha XVII. Hansel, który od 1932 roku coraz więcej pomieszkiwał w Anglii, a do Niemiec przyjeżdżał głównie w interesach i by spotkać się z matką, podczas ostatniej wizyty na Śląsku wyznaczył wrocławskiego prawnika swym pełnomocnikiem i zapewnił matce wypłatę renty w wysokości RM 2500 oraz darmowe zakwaterowanie.

 „Uczyniono wszystko, by ta przeprowadzka była jak najmniej uciążliwa. Księżna Daisy otrzymywała należne dochody z Pszczyny, jak również dodatkowe pożywienie. Starano się zapewnić jej również rozrywkę” – zapewniał Knorn.

Pani Dorota Stempowska, wówczas mała dziewczynka mieszkająca z rodzicami na terenie Książa, była świadkiem tej przeprowadzki.Z kopalni nadjechał ambulans, do którego wniesiono na noszach księżnę Daisy. Okoliczni mieszkańcy zebrali się, aby urządzić księżnej skromne pożegnanie. Dzieci obdarowały ją kwiatami – nagietkami, które rosły na placu zamkowym”.

Nikt nie mówi, że przeprowadzka odbyła się pod przymusem. Również Daisy. W listach do syna dziękowała mu za dom, który jej stworzył „…bardzo lubię mój nowy dom, w którym mnie umieściłeś”.  Pisała: „Hansel darling, niczym się nie martw. Jesteśmy tu już półtora roku i wszystko jest perfekt, tak jak sobie życzyłeś. Jestem z ciebie dumna”. To potwierdza relację Knorna i równocześnie zaprzecza opiniom, że przenosiny odbyły się pod presją i bez zgody księżnej. Pisała ona też, że nie czują się z Dolly samotne mając swoje towarzystwo, że oczekują końca wojny i ponownego spotkania z Hanslem.

Jak wiemy, do tego spotkania nie doszło – Daisy nie doczekała końca wojny. Dzień po swoich siedemdziesiątych urodzinach przeniosła się do lepszego świata.

Alte Burg Fürstenstein – Stary Książ

Alte Burg Fürstenstein – Stary Książ

Działo się to w czasach, gdy oświeconą i racjonalną Europę zaczęły opanowywać  uczucia. Nadchodził romantyzm. Francja ośmieliła się zgilotynować swego namaszczonego przez Boga władcę, a młodzi popełniali samobójstwa po lekturze „Cierpień młodego Wertera”.

Moda na romantyzm udzieliła się również kolejnemu właścicielowi Książa,  Hansowi Heinrichowi VI von Hochberg.

Nowe ruiny

W epoce, w której uczuciowi młodzieńcy dumali na ruinach dawnych zamczysk o swej ukochanej bądź rycerskich przodkach, władca Książa postanowił wybudować na stromym urwisku, na lewym brzegu Pełcznicy w odległości około 800 m od Książa romantyczne ruiny, nazwane Stary Książ (Alte Burg Fürstenstein).  Sztuczne ruiny powstawały od 1794 do 1797 roku w miejscu, w którym prawdopodobnie istniał średniowieczny warowny zamek piastowskiego księcia Bolka I.

Według Carla Weigelta, Reichsgraf Hans Heinrich VI von Hochberg kazał odbudować ruiny zamku „Vorstinburg”, aby „osobliwie i uroczyście urządzić pobyt pary królewskiej króla Prus Fryderyka Wilhelma III i królowej Luizy w Książu”.

Dyrektor budowy romantycznego zamczyska, którym mianowano Christiana Wilhelma Tischbeina, dysponował starymi rysunkami, które posłużyły do odbudowy warowni. Wprowadził również stylizację na modne wówczas ruiny gotyckich zamków. „Przywrócono do użytku fosę, most i bramy zamku, na starych resztkach muru wybudowano całkiem nowy budynek z salą rycerską, komnatami, kaplicą, główną wieżą zamku i wszystkim, co do średniowiecznego zamku należało”.

Do warowni dochodziło się drewnianym mostem zwisającym nad urwiskiem, dalej szło się przez bramę z dwiema wieżyczkami prowadzącą na dziedziniec. W pomieszczeniach zamku urządzono kilka sal, m.in. salę reprezentacyjna, sądową i sypialnie. Pod kaplicą połączoną z głównym budynkiem krużgankami znajdował się loch, pochodzący jeszcze ze średniowiecznej warowni. Podczas rozbudowy użyto wielu oryginalnych elementów renesansowych i barokowych, pochodzących z innych zrujnowanych budowli. We wnętrzach umieszczono galerię obrazów, cenne zbiory broni i meble przeniesione z Książa. Budziły one powszechne zainteresowanie, a nawet zachwyt osób odwiedzających zamek.

Na połaci lasu przed mostem zwodzonym Tischbein założył plac turniejowy, tor „kłucia”, a wokół niego siedmiopoziomowy amfiteatr i trybuny dla kilku tysięcy ludzi, które już wkrótce miały się stać miejscem niezwykłych widowisk – odbudowany zamek służył bowiem właścicielom Książa do przyjmowania znamienitych gości i organizowania przyjęć oraz zabaw.

Z zamkowych tarasów do Starego Zamku prowadził system romantycznych kładek i mostków, co znacznie ułatwiało komunikację między dwoma należącymi do Hochbergów obiektami.

Królewski turniej

Jak już wspomniałam wcześniej, pierwszymi gośćmi owej rozmyślnej ruiny był król Fryderyk Wilhelm III i królowa Luiza.  Z okazji ich pobytu w Książu 19 sierpnia 1800 roku urządzono słynny w całej Europie turniej rycerski. Na dziedzińcu zamkowym para królewska spotkała się z kwiatem arystokracji śląskiej.

Popisy rycerzy w strojach rycerskich z XIV wieku oglądało około 1000 osób, wśród których był John Quincy Adams, poseł amerykański przy dworze królewskim w Berlinie, późniejszy prezydent USA. Przy dźwiękach fanfar królowa obdarowała zwycięzców złotymi i srebrnymi medalami z wizerunkami pary królewskiej.

Rycerskie widowisko uwieńczone zostało balem maskowym.

„… za wstępem 10 fenigów”

W połowie XIX wieku stary zamek przekształcił się w obiekt turystyczny. Na parterze znajdowała się restauracja, kuchnia i sale noclegowe, a latem ustawiano na dziedzińcu stoły. Gospoda stylizowana na wiejską, słynna była ze smacznej maślanki i doskonałego świeżego chleba. Przez Stary Książ przechodziła zagospodarowana trasa turystyczna ze Świebodzic do Szczawna Zdroju, a  po drodze znajdowały się punkty widokowe z granitowymi ławami i kilka gospód. Był to bowiem czas, kiedy coraz popularniejsze stawały się miejscowe uzdrowiska, a dzięki rozwojowi kolei żelaznych okolice te stały się popularnym miejscem górskich wycieczek. Przez długi czas Stary Książ pełnił więc na tym turystycznym szlaku rolę muzeum, którego wnętrza były wyjątkowo bogato wyposażone, a oprowadzał po nich – początkowo za napiwek, a potem za niewielką opłatą – kasztelan, o czym możemy przeczytać w starych przewodnikach (Griebens Reiseführer Band 18, Das Riesengebirge 1913-1914, Berlin Albert Goldschmidt, s. 26):

Książ i okolica godne zwiedzania. W leśnym wąwozie ponad koroną drzew można zobaczyć blanki i wieżyczki zamku warownego na wysokości 406 m n.p.m., 80 m nad ziemią. Budowla przypomina dawno miniony czas, choć została wybudowana dopiero w 1797 r. przez hrabiego Hansa Heinricha VI von Hochberga, w miejscu, gdzie prawdopodobnie przedtem stał kasztel (gród warowny). Przodkowie księcia Pless zakupili Książ w 1509 r. i zamieszkali w nowym zamku.
19 VIII 1800 na placu turniejowym przed zamkiem odbył się turniej śląskiej
szlachty przed królem Fryderykiem Wilhelmem III i królową Luisą. Używane
wówczas uzbrojenie i flagi można jeszcze dzisiaj tutaj zobaczyć
.”

Dalej w przewodniku znajdujemy zwięzły, wręcz telegraficzny opis tego, co  można w zamku ujrzeć  oraz ile to jest warte:

Przekracza się most zwodzony i wchodzi na plac zamkowy. Godne obejrzenia
wnętrza, oprowadzanie za wstępem 10 fenigów. Znajdują się tu portrety rodziny Hochberg, Stolberg i Bibran, w przedsionku stara broń, zbroje, w pokoju kredensowym liczne puchary. Wszystko jest oryginalne, nie są to żadne repliki. Żyrandol z rogów jeleni, kosztowna chińska porcelana, łóżko polowe Fryderyka Wielkiego, wystrzelona z łuku w sufit przez Baszkira w 1813 roku strzała.

Godny obejrzenia jest w kaplicy obraz ołtarzowy von Tischbeina (św.
Anna naucza swojego wnuka Jezusa). Z wieży roztacza się piękny widok.
Wracamy na teren parku (na ziemię Książ), idąc wzdłuż rzeczki Hellebach
(nazwanej później Polsnitz od wsi Polsnitz /dzisiejsza Pełcznica/) po pół godzinie dochodzimy do wyjścia, gdzie przedtem stała gospoda pod 800-letnim cisem. Stąd prowadzi szeroka aleja do góry, obok ogrodnictwa, do nowego zamku (392 m) w parku. Imponująca budowla pięciopiętrowa, jest teraz w trakcie rozbudowy. Wejście tylko w czasie nieobecności obecnie mieszkającego tu księcia von Pless, za specjalną zgodą radcy stanu Keindorffa w zamku Wałbrzych.

Portier mieszka w budynku bramnym z dwoma wieżami zwanym „Baracke.
Od zamku rozciąga się zadbany park z licznymi interesującymi punktami widokowymi: Riesengrab, Luisen i Charlottenplatz, gdzie
–zwiedzanie jest dozwolone. Niskie kamienie z opisami wskazują kierunek zwiedzania„.

Jak widać, przewodnik daje też wiele praktycznych wskazówek zwiedzającym, aby nie błąkali się bez celu po romantycznych ruinach i ich okolicach oraz aby zachwycili się tym, czy się należało zachwycić.

Kieszonkowe od księcia

Rodzina książęca również robiła wycieczki do starego zamku. Najmłodsza córka księcia Hansa Heinricha XI, Anna von Hochberg, wspomina:

„Co roku odbywaliśmy spacer do starego zamczyska. A po drodze zawsze kupowaliśmy i zajadali miętowe ciastka w małych, powleczonych na czerwono drewnianych pudełkach, co w czasie upału przynosiło ulgę… W starym zamku najpierw zawsze robiliśmy obchód, obejrzeliśmy wszystko, a na koniec w wieży częstowano nas czekoladą i ciastem. Drobne upominki z wycieczki odgrywały również ważną rolę. W związku z tym otrzymywaliśmy trochę pieniędzy na ich zakup”.

Anna nie wspomina, ile ona i jej brat Wilusch dostawali pieniędzy na swoje przyjemności. Wiadomo jednak, że w Szczawnie ojciec, książę Hans Heinrich XI von Hochberg, dawał im po 3 marki na zakupy…

Do dziś ze Starego Książa pozostały jedynie ruiny ruin – pod koniec II wojny światowej Stary Książ został spalony, a kolejne dziesięciolecia tylko dopełniły zniszczeń.

Czy Daisy mogła pomóc więźniom?

Stanisław Michalik w artykule „O księżniczce, która ośmieliła się być piękną i mądrą” pisał: „Pod koniec wojny, zgodnie ze swoim antywojennym nastawieniem starała się pomagać więźniom obozu koncentracyjnego Gross-Rosen dostarczając im paczki żywnościowe.”

Wzruszająca, ale mało prawdopodobna jest ta opowieść o pomocy księżnej Daisy udzielanej więźniom obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, pracującym przy przebudowie Książa.

W 1941 roku zamek Książ, znany niegdyś jako „perła Śląska”, był  zadłużony na 7,8 miliona marek i został skonfiskowany przez władze niemieckie ze względu na zdradę ojczyzny (pan na Książu, Hans Heinrich XVII, wyjechał do Anglii, do kraju wroga). Odpowiedzialny za te działania był sekretarz stanu Meissner.

Posiadłość książąt Pless została podporządkowana Gauleiterowi (naczelnik okręgu wg NSDAP) Karlowi Hanke, ale później została przydzielona dyrekcji Kolei Państwowej z Wrocławia. Po burzliwym konflikcie z sekretarzem stanu i organizacją Todt dyrekcja kolei musiała wkrótce opuścić swe biura.

W 1943 roku pojawiła się w zamku paramilitarna organizacja Todt z tysiącem ludzi, ponieważ nieruchomość miała być przebudowana na rezydencję Adolfa Hitlera. Prawie wszyscy wcześniejsi mieszkańcy zostali wysiedleni. Ingerencje w substancję budowlaną zamku były głębokie. Nowe meble, ponad 300 sypialni i całe wyposażenie zamku Bellevue z Berlina magazynowano tu do momentu zakończenia prac budowlanych w Salzbrunn (Szczawno Zdrój). Jednocześnie pod zamkiem budowano system podziemnych korytarzy, a na placu zamkowym wydrążono szyb (6 m średnicy, 50 m głęboki). Liczba jeńców i pracowników zatrudnionych przy budowie  wzrosła do 2000, potem doszło do nich kolejnych 1000 osób.

W drążonych w skale podziemiach pracowali i umierali więźniowie z obozu koncentracyjnego (KZ) Gross-Rosen oraz należącego do niego obozu zewnętrznego (AL) Riese  (kryptonim największego projektu górniczo-budowlanego hitlerowskich Niemiec, trwającego w Górach Sowich oraz na zamku Książ i pod nim w latach 19431945). Na czas trwania prac wielu z nich zostało internowanych do obozu, którego resztki można znaleźć w okolicy dzisiejszego parkingu przed murami zamku. O nieludzkim traktowaniu więźniów napisał Günther Grundmann (Erlebter Jahre Widerschein. Bergstadtverlag Wilhelm Gottl. Korn, München 1972 [tlw. Autobiografie, sonst Bericht von Schlösserbesuchen während der Zeit als niederschles. Provinzialkonservator].

Czy Daisy była w stanie przyjść z pomocą więźniom?

Raczej nie. Sparaliżowana księżna poruszała się wyłącznie na wózku inwalidzkim, sama potrzebowała pomocy na każdym kroku. To jej opiekunka Dolly musiałaby zająć się pakowaniem paczek i ich dostarczeniem. Znając realia wojenne, było to zadanie co najmniej trudne, jeśli nie niewykonalne.  Dolly była cudzoziemką i każdego dnia musiała meldować się na policji.

Wiadomo ponadto, że sama księżna miała problemy z aprowizacją. Z folwarku nie nadsyłano należnych księżnej racji żywnościowych, nie dbała o to intendentura zarządu kopalń. Podobno Paul Fichte, dawny kamerdyner męża Daisy, który sam siebie mianował ostatnim kasztelanem zamku Książ, podkradał im racje żywnościowe. To wszystko oburzało dawnych poddanych Daisy, którzy widzieli, jak Dolly krążyła po folwarcznych gospodarstwach w poszukiwaniu jedzenia. W miarę możliwości pomagała synowa Daisy, Katarzyna, żona Hansa Heinricha XVII, posyłając z Pszczyny do Wałbrzycha upolowaną zwierzynę, a także bażanty, które hodowała w parku pszczyńskim i z upodobaniem do nich strzelała z okna… (J. Polak, Ostatnie lata rezydencji pszczyńskiej 1939–1945).

Trzeba też pamiętać, że Daisy mieszkała nie na terenie posiadłości, lecz w Wałbrzychu. Jak niby miała dostarczyć do Książa paczki dla więźniów? Nie była ulubienicą nowych władz, więc na ich przychylność nie mogła liczyć. Dyrekcja zarządu dóbr książęcych podlegała nowym właścicielom i zapewne niespiesznie podstawiała samochód do dyspozycji księżnej.

Zdaje sie więc niemal pewne, że jest to tylko jedna z wielu legend, w jakie z latami obrastały losy  Daisy.